Overcast Clouds

6°C

Kołobrzeg

23 kwietnia 2024    |    Imieniny: Jerzy, Wojciech
23 kwietnia 2024    
    Imieniny: Jerzy, Wojciech

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

bajka kołobrzeg

Za siedmioma drzewami, za dwoma krawężnikami i za kolejowymi torami stał sobie domek. Nieeee, nie ten do góry nogami, co go reklamują w sezonie. Bliżej jest szklany dom, który można by nazwać teraz w pewnym sensie domem wariatów, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, choć zapewniam, że aktorom w środku do śmiechu nie jest… Ale role zostały rzucone…

- Srutututu! – zabrzmiało pewnego dnia na dziedzińcu echo, niosąc dźwięk czysty i metaliczny, przenikliwie odbijający się o szyby i zakłócający porządek dnia w leśnym domu ze szkła.
- Oho! Listonosz przyjechał – rzekł Żwirek nie podnosząc oczu znad swojego wypasionego laptopa.
- A co, instrukcji obsługi do klamki nie ma? – zmartwił się pół żartem pół serio Muchomorek i wyjrzał przez okno.
- E, ale co to za listonosz? Czapki nie ma, maski nie ma, torby nie ma. Ino ten flecik większy niż pocztowa fujarka – stwierdził z dozą znawcy Kopciuszek, który poprawił spódnicę i zaczął zmierzać w kierunku schodów, aby czynić obowiązki odźwiernego.
- Ale wypasiony. Taky amerykansky – zawieśniaczył Żwirek przyciskając nos do szyby, jakby po drugiej stronie stał Święty Mikołaj.
- Ta, od razu jerychoński – zaśmiał się Muchomorek.
- Tututu! – zabrzmiało znowu.
- Kawałeczek drutu – furknął pod nosem Muchomorek, któremu ten hałas zepsuł teraz humor, jakby zwiastował jakąś większą plagę niż obecna epidemia, a przynajmniej był tak samo zjadliwy.
- Bry – rzekł Kopciuszek.
- No dzień dobry, dzień dobry! – rzekł rześko niczym strumyk szumiący o poranku Pinokio, choć wyszło trochę zdrewniale.
- Szczęśliwy i chrobry! – skrócił ceremoniał Kopciuszek. - Dzwonek jest – rzucił dodatkiem, jakby to się rozumiało samo przez się, że jest.
- Ale ja się chciałem przywitać – bronił się Pinokio, bowiem pojął szybko, że jego intencje zostały źle odczytane.
- Casting do „Mam Talent” zawieszony do odwołania, ale gratuluję zadęcia – Kopciuszek chciał być bardziej finezyjny, jednak przyzwyczajony do wiecznego sprzątania po innych podarował sobie kurtuazję.
- Ale ja tu jestem waszym nowym reżyserem – ucieszył się nawet z tego co mówił Pinokio, jakby słowo „reżyser” było ciepłe niczym bułki z pieca. A powiedział to tak otwarcie, że Kopciuszek, choć nie miał tego w życiowym scenariuszu, przeżegnał się z wrażenia, teraz otwierając drzwi na oścież. Widząc tę scenę z krzyżem na piersiach Kopciuszka, Żwirek zawołał do Muchomorka:
- Achtung! Krzyżacy idą!

Z górnego piętra wyjrzał Gucio. Słyszał jakieś granie i krzyki, które wywabiły go z jego wygodnego ula niczym zapach cukru mrówki z mrowiska. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale Gucio był tam już rezydentem i miał kartę pływacką w smole, więc kolejne opuszczenie stanowiska pracy nie robiło mu różnicy. Nie tylko jemu. Tymczasem Pinokio kroczył po wewnętrznym dziedzińcu, rozglądając się to po czarnej trapezowanej blasze, to po białej, tandetnej cegle, na której niczym gotyckie empory wznosiły się schody donikąd, oświetlane przez szklane ściany wiosennego słońca. Chwycił haust powietrza, przybliżył fujarkę do ust jak to w zwyczaju ma diakon z księgą na ambonie, i znowu zagrał. Brzmiało to czysto i metalicznie zarazem, tak, że Kopciuszek nie słyszał nawet jak drzwi zamknęły się z hukiem. I gdy skończył, echo bawiło się melodią, powtarzając sobie jak owe basso continuo, to po parapetach, to po otwartych drzwiach pokoi.

- A „Pszczółkę Maję” umie? – starał się podnieść prostolinijnie poprzeczkę tej wirtuozerii Gucio. Pinokio stał tak oczarowany swoim występem, że odebrało mu mowę, co skrzętnie wykorzystał Kopciuszek:
- To nasz nowy reżyser – wyparował na pół korytarza Kopciuszek, który poczuł się jak na swoim pierwszym balu, ale Pinokio szybko odzyskał rezon:
- Wasz nowy pan reżyser – uzupełnił szybko. Nie lubił jak ktoś psuje mu jego przedstawienie, albo przerywa. Uważał to za brak szacunku dla siebie i tego, co sobą reprezentuje.
- Był Pan Tadeusz, teraz przyjechał Wojski – mruknął pod nosem jak zwykle niezadowolony z takiego obrotu sprawy Muchomorek.

I tak to się zaczęło. Pinokio szybko zagonił swoich nowych podopiecznych na spotkanie jak kurczaczki do kurniczka. Nie zamierzał tracić cennych minut zapisanych w swoim magicznym pięcioletnim pergaminie na krzewienie kultury w lesie i okolicy.
- I propagandy – uzupełnił konkretnie Muchomorek, potrafiący zatruć każde spotkanie, ale nie potrafił odpuścić takiej sytuacji, w której mógłby się wykazać wiedzą tajemną.
- A czytał pan ogłoszenie o konkursie? Bo nie wygląda pan na takiego, co umie czytać – szybko uciął głupie wycieczki po prawie i trawie Pinokio. Kultura – to było to, nawet jeśli cała sytuacja niewiele z tym słowem miała wspólnego.
- Kultura promocyjna, promocja przez kulturę, promowanie kulturalne – recytował scholastycznie niemal Pinokio, ale zauważał, że w jego powitalnym przemówieniu, wyznaczaniu kierunków, kształtów i horyzontów tak dalekosiężnych, że w myślach jego nowych podwładnych już zabrakło paliwa, żeby się na nie wznieść, żadne drzazgi prawa pojawić się nie mają. Ale tak nie było. Pojawiły się i to od razu sęki. Tego się nie spodziewał.
- Ora et laaabora więc na piwo poraaaa – wyrecytował nieco znudzony tą przedłużającą się kurtuazją Żwirek, ale wzrok Pinokia przykuł go do krzesła.
- To jakiś żart? – zapytał zdrewniale reżyser. – Bo to chyba nie jest kabaret.
- Nie, nie – spieszył się ratując sytuację Kopciuszek. – Kolega ma na myśli przerwę na papierosa – wyjaśnił tak szybko, jak tylko potrafił myśli przełożyć na mowę, choć czasami to trwało.
- Absolutnie! – wydusił z siebie krztuszący się z irytacji Pinokio.
- To tak czy nie? – zapytał wątpiąc Żwirek, choć były to dwie czynności wykonywane w tym samym momencie i sprawiały mu trudności. A Muchomorek dodał:
- A pan się boi dymu czy ognia?
Tak to, pytaniami bez odpowiedzi, zakończyło się pierwsze rozpalanie ogniska kulturalnego. Pinokio zrozumiał, że tu nie pomoże krzemień czy patyki, zapałki, zapalniczka czy napalm nawet. Tu trzeba było krzewić kulturę ogniem i mieczem, więc choćby mieli wyciąć las, to zamienią się w dzięcioły i będą walić w drewniany mur, ale stos kultury musi zapłonąć płomieniami sztuki niczym latarnia w Faros, oświetlając jego drewniany majestat.

Najsampierw, trzeba było wprowadzić nowe systemy bezpieczeństwa i kodowania. W końcu były to złe czasy epidemii, a komunikacja na odległość stwarzała zagrożenia.
Mamy tu projekt Manhattan dwa – podrapał się po kapeluszu Muchomorek, zastanawiając się co z tego wyjdzie.
Jak Królewna z drewna tego nie odkoduje, to najpierw wylecą te komputery, a potem Pinokio z tymi swoimi kablami – wcale nie martwił się tym problemem, bo to nie był jego kłopot. W tym domu nic nie było jego kłopotem. Lecz gdy Muchomorek dowiedział się, że od tej pory nie może kontaktować się z Zamkiem, że ma ograniczyć swoją aktywność na Fejsbuku, a dodatkowo, z każdego nieautoryzowanego kontaktu ma tworzyć raport, puknął się w głowę nieco za mocno i sycząc wycedził:
- Jakbym z tymi radnymi sypiał albo sprzedawał im narkotyki. A Długi Nos patrzy – kręcił głową z niedowierzaniem.

Korporacyjne innowacje usztywniały niemal każdy proces w domu ze szkła. Ograniczenia, zasady, reguły, przepisy – wszystko to zaczęło wypływać z nowych annałów i scenariuszy. Pracowały drukarki, kserowały kopiarki, a rajcy sprawdzali to wszystko i radzili, żeby Pinokio nie wszedł na złą drogę, albo żeby ktoś nie wpuścił go na palnik. O, tak łatwo ten zawodnik nie pójdzie z dymem. Z niejednego pnia był strugany, nie da się tej rozpuszczonej gromadce zgranych bohaterów rodem ze spalonego teatru. To przecież jego wybrali, jego powołali, z nim robiono wywiady. On im pokaże.

- Chyba Pinokio uważa mnie za mało rozgarniętego – stwierdził pewnego dnia ze smutkiem Żwirek.
- No toś sobie schlebił. Po prostu grasz nie w tej tonacji co trzeba i dostaniesz batutą po łapkach – stwierdził jak nigdy filozoficznie Muchomorek.
- No ale tego nie mogę, tego nie wolno, to już było. Czuję się, jakbym nadawał się do sprzątania toalet i chyba tylko tam mogę rozwieszać rysunki, jakby to była leśna galeria – kontynuował gorzki żal Żwirek.
- Może Pinokio ma takiego plana. Sikasz do pisuaru i oglądasz obrazy. Mogą być w takiej tej elektronicznej ramce i się przesuwać. Tego nad morzem jeszcze nie widzieli, a Pinokio takie czary zrobi, że potem będzie takie wow – mówiąc to, Muchomorek odwrócił głowę w kierunku okna. Czuł, że łapie coraz większego doła, że przesiąka pomysłami tak amatorskimi, że wstydził się tego, gdzie przyszło mu pracować.
- To zróbmy tam od razu kino, darmowe projekcje i popcorn przed wejściem – podchwycił pomysł Żwirek.
- A Sanepid zadziera kiecę i krzyczy, że lecę – odzyskał nieco wiary w siebie Muchomorek.
- Śmiej się. Nas też już wirus przycina. Co drugi na zwolnieniu. A Śpiąca Królewna jest tak chora, że leczy się pracując w domu. Zamieniamy się w fabrykę! Rozumiesz? Przestajemy myśleć! Jak roboty! – przeraził się nie na żarty Żwirek.

W tym momencie na salę wszedł Kopciuszek. Wyglądał, jakby minęła północ, kareta zamieniła się w dynię, konie w myszy, a pantofelka ktoś jej ukradł.
- Mam przygotować jakieś ekranizacje. Jak ja na tym się nie znam. Jakaś „Woda do jasności”. Pinokio ma tam jakichś ludzi z lasu. Mają to zagrać. Ma być film i ma być show – machał rękami Kopciuszek, jakby był w szkole latania.
- Wodę to niektórzy mają w głowie - podsumował obcesowo Muchomorek.
Takie podejście do tematu nie spodobało się Kopciuszkowi.
- Ty jak zwykle swoje, a tu dzieło trza tworzyć.
- No przecież mówią, że susza idzie i wody nie będzie, to co? – nie dawał za wygraną Muchomorek.
- To, że musimy być przydatni, bo inaczej zmienią nam scenariusz i znikniemy z bajki jak jezioro z mapy, zamienimy się w kulturalną pustynię – martwił się nie na żarty Kopciuszek. I dodał. – A on zna Królewnę, Piaskową Księżniczkę i Smoka Wawelskiego. Nawet dostał rozkaz zagrania na swojej fujarce przed Zamkiem. A przynajmniej tak słyszałam. To nie są przelewki. Mamy przejarane. Słyszycie? Prze-ja-ra-ne!

I tak, w oparach przeziębienia, epidemii i absurdu, walcząc z przeciwnościami losu, zrzucono maskę przeznaczenia, grając „Wodę do jasności”. Te scenerie, ta muzyka, ten dźwięk, te ruchy ust, mimika skupienia na zakrętach taktów, dynamika smyczków i syk ustników, jednym słowem – symfonia promocji.
- I gdyby nie te maseczki, to by nie krytykowali – zaczął swój wywód Muchomorek.
- Nie wiedzą, że mogliśmy na to wydać 30 tysi, a wydaliśmy 13. Mamy oszczędności i to jest powód do ogólnego zadowolenia. Ale nie, zawsze źle, zawsze drzazga w dupie na jakimś siedzeniu się znajdzie – wycedził Muchomorek.
- Ale drzazgi Pinokio ma w nosie i… – nie zdążył dokończyć Żwirek.
- W rzeczy samej. I tam z drugiej strony też – uznał to za dobry dowcip Muchomorek.
- Chodzi o to, że krytyka dotyka dzieł wybitnych – Żwirek cytował automatycznie Pinokia, nawet tego nie zauważając.
- On będzie się uśmiechał nawet gdy przejedzie go karawan – zauważył krwawo Muchomorek. I dodał: - Nikt o nim tu nie słyszał, stosuje zaklęcia niczym szaman z przesieki, a my siedzimy po kątach i zawijamy to w sreberka jak jakieś świstaki. Przecież to nie kariera Dyzmy! – żachnął się.
- No nie, to tylko nasz Las – zauważył nawet inteligentnie Żwirek, ale odpowiedziało mu milczenie.

W domu ze szkła pojawiało się coraz więcej dziwnych ludzi z różnych bajek, tak, że dom zaczął zamieniać się w mimowolny teatr. Kopciuszek czuł się niczym cieć nadworny, wpuszczając na dziedziniec nawet Marka Wertyńskiego. Ten leśny bohater, którego szukał szeryf z Wrzosowisk, odnalazł się cudownie i przyniósł gotowe rozwiązania na uzdrowienie leśnej kultury. A Pinokio zapowiedział nowe wspaniałe projekty i cudowne dokonania. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, choć kto to wie.
Koniec. Albo jeszcze nie…

Gall Anonim

Zbieżność do postaci istniejących w rzeczywistości jest zupełnie przypadkowa. Autor stworzył niniejsze opowiadanie w stanie wskazującym na używanie kultury i nie tylko, opierając się na zasłyszanych dość niefortunnie opowieściach.

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama