Motto: „Lepszy rydz nic nic”
przysłowie ludowe

Co najmniej od 5 lat dyskutuje się o poszerzeniu granic administracyjnych miasta Kołobrzeg. Od początku obecnej kadencji samorządu, od 4 lat, temat ten jest wypisany na sztandarach wszystkich sił politycznych w Radzie Miasta. Były obietnice wyborcze w programach, konferencje prasowe i wizytacje w terenie w sąsiednich miejscowościach, aby z tamtejszymi mieszkańcami omówić wszystkie „za” i „przeciw”. Rzekomy brak działań w tej sprawie był też używany jako argument kolegów z Klubu Prawo i Sprawiedliwość przeciwko absolutorium dla prezydent Anny Mieczkowskiej. Otóż według kolegów, brak jest czytelnego opracowania planu poszerzenia granic miasta Kołobrzeg (cytat z pamięci).

Jedno jest pewne! Wszyscy doskonale wiedzą, że miasto dusi się w swoich granicach. Od roku 1976 granice Kołobrzegu są „nieruszane”. Problem związany choćby z budową nowego schroniska dla zwierząt, lub docelowo przyszłościowego utworzenia cmentarza komunalnego świadczą o tym, że Kołobrzeg musi się rozrosnąć. Kryzys wywołany pandemią pokazał też, że miasto musi otworzyć się na inną gospodarkę, niekoniecznie bazować tylko na usługach turystycznych i portowych. Wszyscy się z tym zgadzają, natomiast różnice zdań pojawiają się przy samej metodzie poszerzania granicy.

Wreszcie po 4 latach trudnej, pandemicznej i kryzysowej kadencji pojawiło się światełko w tunelu. Na najbliższej sesji Rady Miasta, która odbędzie się w środę, 30 listopada, będzie omawiany projekt uchwały w sprawie, uwaga: przystąpienia do procedury zmiany granic administracyjnych Kołobrzegu. Konkretnie chodzi o przyłączenie części sołectwa Korzystno. Jak wiadomo, w mediach już sprawa była opisywana z potężną krytyką w tym temacie. Dla równowagi, nie będę skupiał się na krytyce, ani na niuansach. Znam zdanie oponentów tego rozwiązania, zarzucających, że to chwyt marketingowy, zabieg PR-owy, itp. Spróbuję jednak, może z przekory, przedstawić w tym felietonie korzyści z tego faktu wynikające, bez oczywiście spiskowych teorii dziejów.

Po pierwsze, ewentualnie rozpoczęcie procedury nie przesądza jeszcze o niczym, to dopiero sygnał START i rozpoczynamy bieg. Po drodze jeszcze wiele może się wydarzyć. Wynik nie jest jeszcze przesądzony i zależy to od wielu czynników. Dlaczego sołectwo Korzystno? Ponieważ znajdują się tam kluczowe działki inwestycyjne, których my jako miasto Kołobrzeg jesteśmy właścicielami. Działki są poza naszymi granicami i nie mamy wpływu na sprawy związane z zagospodarowaniem przestrzennym. A niestety lub „stety”, mamy ambicje, aby tym terenem zarządzać. Oficjalnie, planowane są tam inwestycje dywersyfikujące naszą gospodarkę poprzez np. utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej, lokalizacje dla usług przemysłowych, logistyki, transportu, być może handlu, lub innych inwestycji niekoniecznie związanych z turystyką. Takie są plany, może dalekosiężne, ale są.

Mówiąc wprost, chodzi o przełamanie monokultury gospodarczej i dążenia do rozwinięcia innych branż gospodarczych w mieście. Jeśli miasto nie będzie skupiać się tylko na hotelarstwie i uzdrowisku, a będzie otwierać się na inne branże, to może wpłynie to na zatrzymanie ludzi młodych w Kołobrzegu lub choćby zmniejszy odpływ tych osób do innych miast. Istnieje też szansa na integrację tego terenu z miastem poprzez wykorzystanie do prowadzenia działalności i wykorzystania terenów wokół linii kolejowej. Pamiętajmy, że tam funkcjonują nasze dwie spółki miejskie: kompostownia Zieleni Miejskiej i oczyszczalnia ścieków Wodociągów. Kto wie? Przejęcie ościennych terenów może wpłynąć na rozwój naszych spółek. Przecież większe miasto, to większe korzyści! Może nastąpić poprawa skomunikowania nowych terenów miasta. Mogą wystąpić niższe opłaty komunalne (za wywóz śmieci, wodę i ścieki). Większy dla nowych mieszkańców wybór placówek oświaty, żłobków i przedszkoli. Może nastąpić też wzrost cen nieruchomości. Może nastąpić rozbudowa połączeń komunikacji miejskiej w jednolitej taryfie. Na pewno zaś nastąpi wzrost znaczenia i ranga miasta jako ważnego ośrodka Pomorza. Możemy pozyskiwać więcej środków na inwestycje oraz mieć większe szanse na pozyskanie środków zewnętrznych.

Zdaję sobie sprawę, że to mały krok, może zbyt mały. Dla wielu wręcz mikroskopijny. Ambicje były, aby połączyć się z całą ościenną gminą. Stąd seria spotkań z mieszkańcami w tej sprawie. Były one przeprowadzane w gorącej, pełnej nieufności atmosferze. Ale jak zawsze strach ma wielkie oczy. Jak już wspomniałem to dopiero początek początku. Jak będzie dalej – zobaczymy. W końcu lepszy rydz niż nic. Jak do tego tematu podejdą radni? Stanowiska w tej sprawie nie są jednolite. Na Komisji Budżetowo-Gospodarczej projekt uchwały przeszedł. Choć sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Jak będzie, pokaże sesja 30 listopada.

Dariusz Zawadzki