Jakoś na początku listopada popełniłem tekst pt. „Potem się zobaczy?”, w którym przedstawiłem czytelnikom kilka absurdów drogowych, związanych z przebudową Armii Krajowej. Jednym z nich było zlokalizowanie przystanku autobusów Komunikacji Miejskiej w nowym miejscu, blisko przejścia dla pieszych. Przystanek nie ma zatoki, a autobusy mają zatrzymywać się na jezdni. Wówczas nie było jeszcze namalowanych białych wężyków wyznaczających obszar bus stop. Dziś już są. W polemikę ze mną wdał się rzecznik prezydentki, który był łaskaw pod felietonem umieścić taki komentarz: „…Na jezdni będzie namalowana tzw. żmijka. Odległość 10 m od przejścia dla pieszych zostanie zachowana”.
Jako, że mam ograniczone zaufanie do przekazu płynącego z magistratu, lecę jak niewierny Tomasz, włożyć palca, żeby uwierzyć, czyli przekonać się na własne oczy, jak tę żmijkę wymalowano. Cóż, rzecznik rozdeptał się własną nogą, bo żmijka, owszem, jest. Ale zaczyna się 2 metry od przejścia. Udokumentowałem to zjawisko na zdjęciu. W miejscu, gdzie przystanek był zlokalizowany przed przebudową, zatoczka jest, a jakże. Dla klientów skarbówki, którzy zdaniem rzecznika mają na chwilkę zatrzymać się, żeby złożyć pismo. Postój płatny, żeby podatnik nie zapominał po co przyjechał i że jest inny organ, który też go złupi.
Przemieszczając się w kierunku bazyliki napotykamy rondo. Oznakowanie w formie strzałek wskazuje, że po wjechaniu na nie możemy jedynie skręcić w lewo, w Sybiraków. To gniot. Bo zgodnie z zasadami poruszania się po rondzie oczywiście możemy dalej jechać Armii Krajowej, czyli zjechać z ronda w prawo. Zuchy w urzędzie już wiedzą, że gniot i główkują, co z tym fantem zrobić. Ciekawe, co na to organ zatwierdzający organizację ruchu. Wie?
Jak już przebrniesz rondo i zechcesz skręcić w Łopuskiego, ale masz nisko zawieszony samochód, to lepiej tego nie rób. Ktosik źle wypoziomował skrzyżowanie i z przejścia dla pieszych zjeżdżasz na jezdnię jakieś 10 cm niżej. Przypomina to gwałtowny zjazd z progu zwalniającego. Nie czepiałbym się, gdyby to było jakoś oznakowane. Albo przed zjazdem stał urzędnik z tabliczką: „uwaga, uskok”. Może być nawet rzecznik.
Jest coś, co mi się podoba. Kostka betonowa, z której ułożono ciągi komunikacyjne. Nie jest to klasyczny polbruk, ale całkiem fajna kostka, taka szlachetna. Wyjątkowo sympatycznie się komponuje z otoczeniem. Jest jednak mankament, który zawsze pojawia się, gdy kładziona jest w okresie jesienno-zimowym. Jej spoinowanie, czyli wypełnienie szczelin między kostkami jest na dramatycznym poziomie. Teraz pada deszcz, ale idzie mróz. Coś ją może trafić.
Dobre duszki urzędowe donoszą mi uprzejmie, że w jest magistracie popłoch, bo o tych mankamentach dobrze wiedzą. Niestety, zadziałała popularna już w tej kadencji doktryna, że ciul tam, potem się zobaczy. Tyle, że potem to wszystko kosztuje. Pan zapłaci, pani zapłaci…
Jacek Woźniak
PS. Czytelnicy pytają mnie, co myślę o tym, że pani prezydent nie zorganizowała miejskiego Sylwestra, a do Kołobrzegu zjechało tysiące turystów. Uważam, że to dziadostwo i brak szacunku dla ludzi. I nie przekonają mnie żadne duperele o oszczędnościach, bo nasza władza udaje, że oszczędza. Jest też inna teoria braku imprezy. Pani prezydent wyjechała na zasłużony urlop, należał się. Ale w tym mieście, jak w „Poranku Kojota”, fajerwerki odpalam tylko JA.
Mądrości Woźniaka: Potem się zobaczy – suplement

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.