Od lat na sztandarze noszę pewną inwestycję. Mowa o łączniku pomiędzy ul. Myśliwską i Jagiellońską. To dobre rozwiązanie dla miasta, jego funkcji uzdrowiskowych, społecznych i gospodarczych. Nie jest to pomysł nowy, po raz pierwszy pojawił się kilkadziesiąt lat temu, jeszcze za „komuny”. Później wypłynął w 2000 roku, gdy główkowaliśmy, jak zapewnić dojazd samochodów ciężarowych do portu, z pominięciem ul. Unii Lubelskiej i centrum miasta. Wówczas nie udało nam się zdobyć dofinansowania do budowy tej drogi - ministerstwo postawiło na przebudowę wejścia do portu. Później, w dyskusji wracaliśmy do tego pomysłu wielokrotnie, aż w 2014 roku stała się elementem umowy koalicyjnej. Na koniec 2018 roku ówczesny prezydent zlecił projektowanie, ale gdy okazało się, że trzeba rozszerzyć projekt, to zmieniono umowę i ostatecznie poprzestano na programie funkcjonalno-użytkowym. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że PKP planuje duży projekt rozbudowy torowiska, PFU częściowo trzeba byłoby przeprojektować. Obecna pani prezydent ostatecznie wycofała się z realizacji tej inwestycji, a z dokumentów programowych miasta wyparowały zapisy jej dotyczące. Argumentem wytrychem stały się, a jakże, plany inwestycyjne PKP.

Nie będę roztrząsał w tej chwili zamiarów inwestycyjnych kolei, ich mankamentów, tego, kto i kiedy nie zajął stanowiska w tej sprawie, bo był taki czas. Dla mnie ważne jest to, że – o dziwo – PKP też widzi potrzebę wybudowania tej „obwodnicy śródmiejskiej”, jak nazywają mój łącznik w swoich oficjalnych dokumentach.

Trochę już oswoiłem się z myślą, że żeby zrealizować tę inwestycję, trzeba zmienić prezydenta. A może tylko jej doradców. Nie spodziewałem się, że do końca tej kadencji przyjdzie nam jeszcze o tym dyskutować. Aż tu nagle pani prezydent wypala w lokalnej telewizji, że „zdaniem mieszkańców” łącznik pomiędzy Myśliwską a Jagiellońską „… jest niepotrzebny…”. Mieszkańcy mieli podobno tak mówić podczas konsultacji w sprawie przebudowy ul. Okopowej. Wolałbym, że prezydent naszego miasta nie rozpowiadała takich rzeczy. Nie wypada. Pomijam to, że konsultacje, które magistrat organizuje nie są żadnymi konsultacjami, a już na pewno nie są miarodajne. Pojedynczy głos, osoby w ogóle niezorientowanej w problematyce przekonuje mnie, że prezydent powinna ważyć słowa. Chyba, że był to głos dewelopera, który widzi tam zaplecze dla swojej inwestycji lub miejsce na kolejne apartamentowce. To wtedy włącza mi się lampka ostrzegawcza. Eksperci z PKP w swoich dokumentach napisali, że realizacja ich inwestycji, w połączeniu z budową naszego łącznika doprowadzi do … „ograniczenia ruchu samochodowego w strefie nadmorskiej”. A przecież o to nam wszystkim chodzi. Od siebie dodam, że wzdłuż łącznika jest rezerwa terenowa na parkingi, które nie tylko odciążą ul. Okopową, ale będą buforem dla śródmieścia. Nie wspominając o tym, że byłby to skrót, który udrożni Rondo Solidarności. Ironią losu jest to, że wszyscy o tym doskonale wiedzą! Prawie wszyscy.

Najciekawsze jest to, że PKP, w toku dyskusji, same zaproponowały nam przebieg łącznika w taki sposób, żeby nie kolidował z inwestycją kolejową. Pokazuję to na mapce poniżej. Ciemny szary kolor to koncepcja przygotowana w 2018 roku na zlecenie miasta (czerwone strzałki). Niebieskimi strzałkami zaznaczyłem korektę przebiegu drogi, zaproponowaną przez ekspertów PKP. Propozycja PKP jest elastyczna i możliwa do zrealizowania, bez względu na to, czy przejście przez tory kolejowe na Białogard będzie wiaduktem (oby nie), naziemnym, czy tunelem. Niezmiennie wierzę, że łącznik kiedyś wybudujemy.

Jacek Woźniak