Overcast Clouds

18°C

Kołobrzeg

21 września 2023    |    Imieniny: Hipolit, Mateusz, Daria
21 września 2023    
    Imieniny: Hipolit, Mateusz, Daria

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

Okiem Zawadzkiego: O dzierżawie kortów tenisowych

Motto: „Obyśmy nigdy nie negocjowali w strachu, ale obyśmy również nigdy nie bali się negocjować”
John F. Kennedy

Jak bumerang powraca temat  przedłużania umów dzierżaw pod różne działalności. Opinia publiczna, jak w większości przypadków, podzieliła się na dwa obozy. Wszyscy znamy i wciąż słyszymy o wyjątkowo trudnych warunkach dla biznesu. Najpierw była pandemia, załamanie rynku, potem wojna w sąsiedztwie i niestabilna sytuacja geopolityczna. Efektem tego wszystkiego jest wzrost kosztów i szalejąca inflacja. Od pandemii się zaczęło. Były pomoce dla przedsiębiorców. Za wszelką cenę chcieliśmy utrzymać gospodarkę. Nic dziwnego, że pojawili się zwolennicy, którzy twierdzili, że należy wspierać naszych przedsiębiorców i przedłużać im umowy bez przetargów, zwłaszcza, jeśli użytkują teren od wielu lat i robią to zgodnie z warunkami umowy. Pamiętamy, że właśnie tak się działo w okresie pandemii COVID-19. To wówczas powstawały długoletnie umowy dzierżaw.

Jest też grupa społeczna, która twierdzi, że nie powinno być „równych i równiejszych”, że każdy powinien mieć szansę i możliwość stanąć do przetargu. Wygra ten, kto wylicytuje najwyższy czynsz. Wówczas miasto zarobi. Z uwagi na to, że Miasto nie ma już terenów inwestycyjnych, to rozwiązanie wydaje się być najbardziej rozsądne, prawda?

Dyskusja trwa już od dawna wśród radnych i w zainteresowanych środowiskach. Nie jest tajemnicą, że rada nie ma i nie była w stanie wypracować jednolitego stanowiska w tej sprawie. Spór trwa do dziś i odnawia się z coraz większą siłą przy pojawiających się tematach kończących się i odnawianych dzierżaw. Główna przyczyna tego stanu rzeczy, jak wspomniałem, jest brak wypracowanego jednolitego stanowiska oraz brak sztampowych umów dzierżaw. Każda umowa jest inna. Są umowy na tereny, które zabudowane są pawilonami handlowymi, lokalami gastronomicznymi, słynnym campingiem, parkingami lub kortami tenisowymi i innymi.

No właśnie. Z tymi kortami tenisowymi to też działy się dziwne historie. Najpierw w 2014 roku ogłoszono przetarg. Jedna z firm ten przetarg wygrała, uwaga(!) za około 1000 zł miesięcznie. Może i nie powinno to tak bardzo dziwić. Sport w końcu nie zawsze musi być dochodowy. Niektórzy pasjonaci lub sportowi miłośnicy, mają przecież, swojego rodzaju, misje propagowania zdrowego stylu życia i aktywności fizycznej. Godne jest to pochwały i wsparcia. Stąd, mogłoby się wydawać, taki niski czynsz. Problem pojawia się, kiedy z misji zaczyna się robić dochodowy biznes i na dodatek rozwija się działalność zgoła odmiennie, niż było to początkowo zakładane. Przedsiębiorca, z obiektu znajdującego się na omawianych kortach, czyli z wiaty, która miała obsługiwać imprezy sportowe, robi lokal gastronomiczny. Pyk! I gwałtowne i zaskakujące przekształcenie, niemal jak w filmie „Transformers”. Całkowicie zmienia się profil prowadzonej działalności podstawowej. Nietrudno się domyślić, że gdyby w ogłoszeniu o przetarg, było napisane, że wydzierżawia się korty tenisowe wraz z lokalem gastronomicznym, to chętnych byłoby dużo więcej. Sam czynsz mógłby zostać wylicytowany też do godziwej, moim zdaniem większej kwoty. Temat kwoty dzierżawy kortów budzi olbrzymie kontrowersje. Nic dziwnego, skoro z powodu wybudowania na kortach restauracji i czerpania z tego tytułu dużo większych zysków, umowa nie została zweryfikowana i zaktualizowana.

Kiedyś, kiedy miasto dysponowało działkami inwestycyjnymi, może i mogło pozwolić sobie na luksus niskich czynszów dzierżawnych. Zwłaszcza rozumiem ideę krzewienia i wspierania sportu. Gdy mamy olbrzymie dochody ze sprzedaży działek, to umówmy się, przychód z dzierżaw, to znikomy procent dochodów. Obecnie, kiedy oprócz działek przy ul. 4 Dywizji Wojska Polskiego, praktycznie nie mamy już nic do sprzedania, na taki luksus już nas nie stać. Tak wygląda brutalna rzeczywistość. Żeby była jasność, nie mam najmniejszych nawet pretensji do osób prowadzących działalność gospodarczą, za to, że płacą lub chcą płacić jak najmniej. Oni nie są instytucją charytatywną. Miasto też nią nie jest! Mam za to pretensje do tych, którzy nie pilnują interesów miasta i na takie historie przyzwalają. Ja, jako radny, zdecydowanie stoję na stanowisku ochrony interesów miasta.

Dzierżawa „kortów” kończy się w tym roku w październiku. Nic więc dziwnego, że na ostatniej Komisji Budżetowo-Gospodarczej Rady Miasta pojawił się przedstawiciel kortów tenisowych. Oczywiście, zainteresowany jest przedłużeniem umowy dzierżawy. Temat budzi kontrowersje, dlatego należy podejść do niego z dużym wyprzedzeniem, aby nie było tak, jak z campingiem.

Jak to się skończy? Mamy dwa wyjścia. Albo przetarg na wynajem kortów, albo przedłużenie umowy w trybie bezprzetargowym, po modyfikacji czynszu, dotychczasowemu dzierżawcy. Bez względu na wszystko według mnie niezbędny jest operat szacunkowy. Jak znam życie, radni znowu wrócą do dyskusji czy przedłużać umowę na dotychczasowych warunkach, czy ogłaszać przetarg dla wszystkich zainteresowanych podmiotów. Przedsiębiorca będzie lobbował za przedłużeniem i będą pojawiać się głosy, że trzeba wspierać, iść na rękę, itp. Tak to już jest, że zawsze są dwa punkty widzenia. Jedni twierdzą, że wspiera się obecnych przedsiębiorców, a inni, że powinno się równo traktować wszystkich. Bez specjalnego wyróżniania! Ja też tak uważam. Moim obowiązkiem, jak każdego w radzie, jest dbać o interes mieszkańców. W tym wypadku dbać o wpływy do budżetu miasta.

Radny nie powinien być na niczyim pasku. Cieszę się, że przez te wszystkie lata, nie uległem pokusie układania się z poszczególnymi grupami interesów. Do mnie deweloper nie przyjdzie na sesję rady miasta, jak do pewnego radnego i nie wrzaśnie przy dziennikarzach: „A teraz wracaj i głosuj tak jak powinieneś!”. Ja nie chodzę po przedsiębiorcach i nie przedstawiam się, jako „głos jedenasty” i niczego na nich nie wymuszam, ani nie obiecuję. Mierzi mnie to, że bywają takie sytuacje w tej kadencji. Może to nie jest popularne i nie przyprawia mi „przyjaciół”, ale mam ten komfort psychiczny, że głośno mogę mówić co myślę i działać w interesie miasta.

Wracając do kortów tenisowych, to w tym przypadku domagam się przetargu. Oszacowania rzeczywistej wartości tej umowy, jak i każdej innej. Jesteśmy uzdrowiskiem i powinniśmy zarabiać. Budżet miasta też.

Dariusz Zawadzki

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama