Motto: „Miasto nie jest zbiorem budynków, ale ludźmi, którzy je tworzą i w nim żyją”.
Jane Jacobs
W minionym tygodniu, w swoim subiektywnym felietonie poruszyłem temat zajmowania przez kierowców spoza ulicy Zygmuntowskiej miejsc parkingowych. Mieszkańcy obawiają się, że w weekendy i w sezonie letnim budowany parking osiedlowy będzie często wykorzystywany przez mieszkańców innych budynków, osiedli, a nawet turystów. Ich obawy nie są bezzasadne, ponieważ w naszym mieście zdarza się wiele podobnych przypadków. Dzisiaj skupię się na jednym z nich. Jedna z mieszkanek ulicy 1 Maja zwróciła moją uwagę na bardzo podobny problem. Niedawno radny rady miasta, który jest również mieszkańcem tej ulicy, doprowadził do zmiany organizacji ruchu i wprowadzenia znaku drogowego B-36 „zakaz zatrzymywania się” po obu stronach drogi. Zmiana ta miała na celu poprawę bezpieczeństwa. Teoretycznie wszystko wydawałoby się dobrze, ale w praktyce spowodowało zmniejszenie już niewielu miejsc postojowych. Warto zaznaczyć, że naprzeciwko sklepu „Żabka”, w miejscu dawnego „Almako”, powstało nowe, estetyczne osiedle. Mieszkańcy tego osiedla informują mnie, że nie każdy ma tam wykupione miejsce parkingowe lub garaż (co także generuje koszty). W rezultacie parkują oni na miejscach, które dotychczas były zajmowane przez „starszych” mieszkańców ulicy 1 Maja. Tego rodzaju sytuacja doprowadziła do wściekłości niektórych „starszych” mieszkańców. W związku z tym, w marcu tego roku napisali oni pismo do urzędu miasta, w którym prosili o przywrócenie poprzedniej sytuacji poprzez zdjęcie znaku B-36. Argumentowali swoją prośbę tym, że należy uwzględniać interesy wszystkich mieszkańców, a nie tylko części z nich, zwłaszcza mieszkańców nowego osiedla. Odpowiedź, która nadeszła, potwierdziła ich obawy. W piśmie nie podano jednak konkretnie, w jaki sposób parkujące pojazdy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz utrudniają go.
Po długich weekendach, majówce i świętach zauważalny jest coraz większy deficyt miejsc parkingowych. Coraz więcej samochodów z niemieckimi i nie tylko niemieckimi rejestracjami zajmuje miejsca, z których korzystali dotychczasowi mieszkańcy. Powiedzmy sobie szczerze, toczy się prawdziwa walka o miejsca! Kto pierwszy, ten lepszy. Na zarzut, że kołobrzeżanie również jeżdżą pojazdami z rejestracjami spoza miasta, odpowiem jednoznacznie: sąsiedzi, znajomi, na niewielkich osiedlach, jeśli nie znają się osobiście, to z pewnością z widzenia. Znają swoje samochody i wiedzą, kto preferuje jakie miejsca parkingowe. Dlatego jeśli mieszkańcy ulicy 1 Maja twierdzą, że mieszkańcy nowego osiedla "wciskają" się na ich teren i zajmują "ich" dotychczasowe miejsca parkingowe, szczerze im wierzę! Ale wracając do sedna sprawy. Mieszkańcy po raz kolejny postanowili się zjednoczyć i napisali pismo, w którym prosili o złożenie interpelacji do prezydenta miasta oraz ponowne rozpatrzenie tej sprawy. Pod pismem podpisało się 58 osób. Mam nadzieję, że interpelacja zostanie rozpatrzona, a komisja przy staroście wysłucha głosu kołobrzeżan, a nie tylko reprezentantów napływowych właścicieli. Zobaczymy. Jest to, niestety, kolejny tego typu głos z kolejnej dzielnicy miasta.
Jakby tego było mało… Biorąc pod uwagę powyższe, wyraźnie widać, że takich problemów będzie coraz więcej. Nie chodzi jedynie o zajmowanie miejsc parkingowych przez "przybyszów", które dotychczas należały do kołobrzeżan. Choć coraz częściej dochodzi właśnie do takich przypadków. Dochodzi do tego problem związany z budową architektury wielorodzinnej w obszarach uciążliwych. Ktoś kupuje apartament i zaczyna narzekać na dym z pobliskiej wędzarni, udając się do władz miasta ze skargą. Inny kupuje apartament w dzielnicy portowej i przeszkadzają mu hałasy z terenu portu, więc też biegnie ze skargą, krzycząc: "Zróbcie coś! Zapłaciłem za apartament dużo pieniędzy, więc wymagam!" Kolejny kupi przykładowo apartament w budowanym budynku przy Miejskiej Energetyce Cieplnej. Stawiam talary przeciw orzechom, że prawdopodobnie też złoży skargę do władz miasta na hałas oraz pył z miału węglowego z terenu MEC. Wówczas z pewnością zażąda niemożliwego, czyli przeniesienia spółki gdzie indziej. Niestety, takich spraw będzie coraz więcej.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że każda sytuacja ma swoje dwie strony i trudno ocenić ją jednostronnie. Jednak słyszę również głosy mówiące: "Czy my, kołobrzeżanie, mamy być obywatelami drugiej kategorii, służącymi tylko do płacenia podatków"? Przypomnę, że nas, radnych, wybierają mieszkańcy Kołobrzegu, a nie napływowi użytkownicy apartamentów. Na zakończenie dodam, że w powyższych problemach wystarczyłby po prostu zdrowy rozsądek i patrzenie na miasto jako całość. Patrzenie na miasto jako na organizm, w którym wszystko jest ze sobą powiązane.
Dariusz Zawadzki
Okiem Zawadzkiego: O parkowaniu na obcych blachach

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.