Po dłuższej przerwie prezentujemy naszym Czytelnikom kolejne wiersze znanej z naszego portalu młodej poetki Justyny Dąbrowskiej.
"Cud”
Bo w życiu pięknych jest kilka chwil
W chaotycznym świecie poukładane słowa
gdy spotykamy cud.
Jedyne czego brak to zrozumienia
malowanych twarzy mitycznym uśmiechem
patrząc na cud.
W chwilach uniesień pocałunków braknie
gdy nikt nie spojrzy na usta z pokusą
jak patrzy się na cud
Dłońmi nie dotkniesz ciała Anioła
Choć koniuszkami palców muskasz jego skrzydła
jak muska się cud
A w otwartych dłoniach zamkniesz dłoń
tego samego Anioła który uciekł przed twoim dotykiem
To cud
Cudem jest krzyk naszego poczęcia
I cisza w której odchodzimy
W obecności naszego Anioła
****
Gdzie jestem w historii napisanej
twoimi ustami, smakiem kłamstw słodkich
goryczą rozstania
Między przystanią a domem
punkt od punktu bliski
Gdzie ciało do ciała podobne
w gorączce odmienne
Ty już wybrałeś
A kłamstwo głupotą było
jakże nielogiczną
gdy kobieta płacze
kochając się z Tobą
Jak możesz mówić jej ,,tęsknie”
Gdy wiesz że jak cień odejdziesz
by grzać ciało przy innej kobiecie
Kochankowie
Jej włosy długie
jak wczorajszy sen
Nierealność- bo wdarł się
w jej życie
Miłość?
Czy ją poznała
gdy nocy purpurą okrył jej usta?
W ciszy bez słów trwali by odejść od siebie
A rano zapomnieć o uroku nocy.
Dni znów są dniami
Sny krótsze porankiem
A noce długie jak myśli zamknięte
w pulsie zegara
Głupota!!!
Lecz czy głupota można nazwać życie?
Dar zrozumienia zwykłej bezsilności ?
Rano snem będziesz
Bladym odbiciem tego co trwało w locie gwiazd upadłych mgnienie oka, przymknięcie powieki.
Rano już będziesz tylko imieniem
Namiętność
Są chwile nie poukładanych myśli
zapomnianej wieczności
by trwać tylko teraz
Jak dłonią dziecięcą
zamykam Twe dłonie
Tak przetrwać wtulona w Twoje ramiona
Odejść bez słowa?
jakże niemożliwe
Choć świat już widział podobne banały
Bo Twego ciała
jakże bliskość słodka
Ambrozją chłodu zmarłej namiętności
I tylko ust tej nocy mi braknie
i Twego głosu pieszczącego słowa
Gdy zamknę powieki:
Śnie
Nie budź mnie proszę
Tej nocy chcę mieć Cię raz jeszcze
O Tobie
Z udawaną radością
na twarzy
Z czasem na ręce wplątanym
w korale
Z pocałunkiem zamkniętym
w uścisku twych ramion
Z ramionami jedynie
w moich wspomnieniach
Zasypiam snem spokoju
na twarzy
A budzę się krzykiem
we własnej pościeli
Idę ulicą którą dobrze znamy
A wrócić bez przewodnika
nie mogę
Bo z Tobą dni były jeszcze dniami
Bez ciebie tylko noc z nazwy jest nocą
,,Wiecznie”
Przyjdź bez zamieszania
i odejdź jak noc bezszelestnie
nie mówiąc mojego imienia
już wcale
Twój głos zniknie
jak oddech o świcie
Nim miejsce w łóżku ostygnie
ja wstanę i będę łzami
wołać twe imię
Bezgłośnie
Będę łkać cicho
jak kwiat więdnący bez słońca
Będę czekać wiedząc że wrócisz
By odejść
Nie pytaj dlaczego
serca które nie wie
Lecz gdy zapytasz jak długo
odpowie ci …
- ,,Wiecznie!!!”
ROZSĄDNA MIŁOŚĆ
Karmiłam kiedyś serce złudzeniem
dopóki cały świat się nie rozpadł
Jedyne żywe wtedy marzenie
by smak złudzenia w ustach pozostał
Majaczyłam wczoraj w objęciach słońca
wtulona w łzy letniego poranka
I znów czekałam miłości końca
i kolejnego nocy kochanka
Miłości szukać nierealnej siły
i milczeć kiedy ból serce rozrywa
Lecz przecież każdy dzień jest szczęśliwy
trzeba to tylko umieć odkrywać
Nie szukać szczęścia ramion przechodnia
co są nietrwałe jak szklana ziemia
Bać się miłości bardziej niż ognia
lecz móc zapłonąć od jej spojrzenia
Spowiedniczka
Ta noc tak cicha w dwa ciała wpleciona
objęciem ust i dłoni milczących
Szept spija, Kochanków spragniona
obraz duch ciał w jej mroku gasnących
Ta noc tak jasna w swoim własnym mroku
widzą się oczy miłością wiedzione
Brakło im czasu w wieczności roku
nad ranem ciała znów rozdzielone
Ta noc co kryła dwa serca w milczeniu
i namiętności okruchów łaknęła
Odeszła w dnia bolesnym westchnieniu
Była, trwała, tęskniła, zniknęła
Razem z ostatnim ust przyrzeczeniem
z jednym jedynym szeptem do ucha
Jednym jedynym w oczy spojrzeniem
Teraz ich szeptów nikt nie usłyszy, modlitwy pragnień nikt nie wysłucha
****
Szukam przystani, bezpiecznego portu
Wiatru co imiona tysięcy pokoleń pamięta
Znalazłam szept milknący wraz ze wschodem słońca
i żar dotyku ust co serce poruszył
Pisać w samotnych godzin objęciach
Słuchać jak wiatr mi szepcze Twe imię
Już nie szukam złudzeń co niosą nadzieje
Bo te złudzenia mnie same znalazły
O miłość nie skomleć, jedynie jej łaknąć
A głód zaspokoić twoimi ustami
To wszystko trwałe jak szklana kurtyna
Co pęka szybciej niż bańka mydlana
Gdy tylko dzień mnie sobą otuli
zrozumiem że pięć po pierwszej me sny już minęły
Świadomość
To był żart Anioła
piszącego scenariusz do raju
Chwila tęsknoty i samotności
w spełnionym życzeniu bez przyszłości
Czego żałuję?
Ach żal mi serca co samotnie bije
i ust co słony smak nocy poznały
Żal mi tęsknoty którą teraz czuje
Ach zmarnowanej tęsknoty co snów potrzebuje
a ich przecież nie ma.
I złudzeń nie ma odbitych echem
i pocałunków w tajemnicy świata
Co teraz będzie?
Nic
I tego Niczego żal również jak siebie
Bo NIC z przyczyny marzeń się zrodziło
i żyć będzie do póki tylko ono w sercu będzie mieszkało
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.