Light rain

4°C

Kołobrzeg

20 kwietnia 2024    |    Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław
20 kwietnia 2024    
    Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

O micie założycielskim KołobrzeguW literaturze naukowej nie brakuje publikacji na temat kołobrzeskiego mitu. Im jednak głębiej w las tym więcej drzew. Warto usystematyzować wskazaną problematykę.


W marcu 2011 roku odbyła się konferencja naukowa „Mity Kołobrzegu. Propaganda w służbie wojny i pokoju”. Niestety, pomimo obietnicy wydania publikacji pokonferencyjnej, takowa nigdy się nie ukazała. Organizatorem było Muzeum Oręża Polskiego. Ciekawe spojrzenie na przedmiotowy temat ma E. Krasucki w pracy „Zaślubiny z morzem – powojenny mit założycielski Kołobrzegu” (w: Kołobrzeg i okolice poprzez wieki, Szczecin 2010). Ostatnio, do tego tematu nawiązała dr hab. Monika Golonka-Czajkowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tytuł jej referatu brzmi: Kołobrzeski palimpsest. Dekonstrukcje, rekonstrukcje i eksperymenty”. Porusza się ona w kategoriach antropologicznych, do których nie zamierzam się ustosunkowywać. Antropolodzy potrafią w teorii ożywić kamień. Problem w tym, że to dalej kamień.

W literaturze, ogólny problem w zakresie mitologii kołobrzeskiej, dotyczy metodologii. Jedni piszą w nurcie antropologicznym, jeszcze inni dokonują analizy literackiej, a jeszcze inni językowej, odnosząc się do fałszywej (potocznej) lub propagandowej funkcji mitu. Warto jednak podjąć próbę ujęcia tematu w ramach historycznych. W tym miejscu, warto zwrócić uwagę na takie opracowania jak: P. Szulc: Propaganda Stalinowska na Pomorzu Zachodnim, IPN Szczecin 2015, R. Żurek: Kościół Rzymskokatolicki w Polsce wobec Ziem Zachodnich i Północnych 1945-1948, IPN 2015, R. Domke: Ziemie Zachodnie i Północne Polski w propagandzie lat 1945-1948, Zielona Góra 2010, czy wreszcie: R. Ptaszyński, Trzymamy straż nad Odrą. Propaganda, fakty, dokumenty, Szczecin 2007. Zaznaczę, że w niniejszym materiale pewne kwestie zostaną jedynie podkreślone. De facto, wymagają one znacznie bardziej pogłębionej analizy.

Nie byłoby problemu Ziem Zachodnich i Północnych, a kto wie, być może i bohaterskiej walki o Kołobrzeg, gdyby alianci dotrzymali obietnic wobec Polski. Już przed konferencją w Teheranie, Mikołajczyk pytając o gwarancje dla nowej polskiej granicy, otrzymał jedynie wymijające ogólniki. Polaków w Teheranie nikt o zdanie nie pytał, mało tego, wiele spraw utrzymano w tajemnicy. Sprawę granicy na Odrze i linii Curzona przyjęto, a rządowi polskiemu miał ją wytłumaczyć Churchill. W praktyce polegało to na tym, że Mikołajczyk został poinformowany, że Wielka Brytania miała zobowiązania wobec Polski, z których w sposób oczywisty się nie wywiązała, ale to już inna sprawa – w obronie naszego kraju przed Niemcami. Jeśli Polska odrzuciłaby wypracowane porozumienie w sprawie granic, zostałaby zdana na łaskę i niełaskę historii. Ostatecznie, rząd polski propozycję nowej granicy odrzucił, denerwując tym Churchilla. Premier Wielkiej Brytanii jakby nigdy nic poinformował Stalina o postępach w rozmowach w sprawie polskiej granicy, a w Izbie Gmin oświadczył, że po pierwsze, linia Curzona dla naszej granicy jest projektem brytyjskim, a po drugie że rząd brytyjski w całości ten projekt popiera. Tu protest złożył minister spraw zagranicznych Romer. Wskazał on, jak najbardziej słusznie, że oto Brytyjczycy zapomnieli o uznaniu polskiej granicy na wschodzie w 1923 roku i nic do tej pory tego stanu nie zmieniało. Takie nieuczciwe zachowanie rządu brytyjskiego wobec Polski de facto dało wolną rękę Stalinowi. Wepchnęło Polskę w ręce sowietów bez żadnych wyrzutów u ludzi, którzy jeszcze niedawno zawierali z nami sojusze i chcieli się bić za nasze granice. Powstanie PKWN oraz chwiejność USA i Wielkiej Brytanii w sprawie faktów dokonanych realizowanych przez Stalina, była tego jednoznacznym dowodem. Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, cały sierpień USA i Wielkiej Brytanii zajęło ustosunkowanie się w sprawie tego zrywu Polaków. Kosztowało to życie setki ludzi, a następnie zniszczenie Warszawy. Wobec braku poparcia dla sprawy polskiej, Mikołajczyk złożył rezygnację, a premier Arciszewski nie wziął na siebie nowych „nabytków” w Szczecinie i Wrocławiu.

Kolejna zdrada interesów Polskich przez aliantów miała miejsce w Jałcie. Wschodnia granica oparta została na linii Curozna, a zachodnią zadeklarowano jako „znaczny przyrost terytorialny”. Naiwni politycy brytyjscy i amerykański legitymizowali rząd tymczasowy, zobowiązując go do ja najszybszych wolnych i nieskrępowanych wyborów. Arciszewski 13 lutego 1945 roku skrytykował aliantów, a przyjęte rozwiązania nazwano piątym rozbiorem Polski. USA i Wielka Brytania straciły realny wpływ na to, co w Polsce się działo. A działo się to, na co zgodę wyrażał Stalin.

Podczas konferencji poczdamskiej, podjęto ustalenia tymczasowe, mające zostać formalnie potwierdzone w momencie zawarcia traktatu pokojowego z Niemcami. Pod tymczasową administrację polską oddano Ziemie Zachodnie i Północne, część Prus Wschodnich i Wolne Miasto Gdańsk. USA i Wielka Brytania wiedziały już, że Polska jest skazana na komunizację i nie zamierzali w żaden sposób walczyć o jej interesy, wręcz przeciwnie, nie wspierali naszego kraju, nie dotrzymali zawartych umów. Granica wschodnia Polski została uregulowana w sierpniu 1945 roku za zgodą Moskwy. Stalin oszukał Polskę, pozbawiając ją udziału w reparacjach wojennych, oddając zniszczone i ograbione przez Armię Czerwoną Ziemie Zachodnie i Północne. Polski rząd nie protestował. Nie będzie tego robić do 1989 roku. Churchill planował ruszyć jeszcze na pomoc Polsce w ramach spektakularnej operacji „Unthinkable”, która de facto 1 lipca 1945 roku spowodowałaby wybuch III wojny światowej. Było już na to za późno. Armia Czerwona miała miażdżącą przewagę w Europie, a wobec wahań politycznych we Francji, Brytyjczycy zaczęli się obawiać o własne bezpieczeństwo. Po raz kolejny, krótkowzroczność aliantów doprowadziła do kolejnej wojny: zimnej wojny.

Przekraczająca przedwojenne granice Polski z Niemcami armia polska, szła prastarym Szlakiem Krzywoustego. To właśnie opowieściami sięgającymi początku XII wieku, oficerowie polityczni zagrzewali do walki żołnierzy, aby widzieli oni sens wielkiej daniny krwi, oddawanej za wolność ojczyzny w nowych granicach. I taką właśnie daninę trzeba było złożyć w Kołobrzegu. 1300 żołnierzy zostanie tu na zawsze. Winę za to ponoszą najwyżsi dowódcy. Kołobrzegu nie zdobyto kunsztem walki, ale męstwem i krwią żołnierza. Kolejne oddziały wykrwawiały się, a na ich miejsce wchodziły następne, do skutku. Faktem nie budzącym wątpliwości jest to, że zdobycie, a wówczas wyzwolenie Kołobrzegu, było jedynym samodzielnym zwycięstwem Polaków na tym froncie, zaś wielka bitwa o Kołobrzeg zakończona zaślubinami z morzem, mogła przejść do historii.

W tym miejscu, gdzie widzicie mury fortecy stał niegdyś gród słowiański. W 1000 roku założył Bolesław Chrobry biskupstwo w Kołobrzegu. To jest odwiecznie polska ziemia. Tu nad polski Bałtyk prowadzi szlak wytyczony przez wielkich piastowskich polityków i wodzów - Chrobrego i Krzywoustego. Zapamiętajcie sobie: to jest historia. Kiedyś o tym dzisiejszym dniu przyszłe pokolenia będą mówić ze czcią, jak my mówimy o naszych wielkich przodkach. Wy tworzycie historię, jak niegdyś tworzył ją Chrobry i Krzywousty” - mówił 18 marca 1945 roku zastępca dowódcy 1 Armii Wojska Polskiego ds. polityczno-wychowawczych, ppłk Piotr Jaroszewicz. Słowa te stanowią swoiste uzasadnienie nowych polskich interesów nawiązujących do Jałty. Przecież komuniści wiedzieli już, że polskie granice obejmą Ziemie Zachodnie i Północne, choć szczegóły nadal wymagały ustaleń pomiędzy wielką trójką. Trzeba było na to przygotować społeczeństwo, trzeba było dopingować żołnierzy. Niezbędny do tego był aparat propagandy. Finałem, a może tylko preludium działania tej propagandy i aparatu terroru, było sfałszowane referendum z 30 czerwca 1946 roku „3xTAK”. Trzecie pytanie dotyczyło utrwalenia granic na Odrze i Nysie Łużyckiej. Według oficjalnych danych, pozytywnie zagłosowało 91,4% obywateli.

W ujęciu historycznym, mitem założycielskim Kołobrzegu nie były zaślubiny z morzem. Zaślubiny były finałem obchodów związanych z walkami o Kołobrzeg. Gdyby zginęło w nich 100 żołnierzy, nikt nie przywiązywałby do tego uwagi. Ale tu życie oddało 1300 polskich żołnierzy, walczących o zaciekle bronioną Twierdzę Kołobrzeg – choć dziś wiemy, że w rozumieniu niemieckim miasto twierdzą nie było. Podważanie tej legendy obecnej w literaturze zajęło niemal 70 lat. Mitem polskiego Kołobrzegu było biskupstwo z roku tysięcznego, wojowie Krzywoustego, ale również słynna pieśń cytowana przez Galla Anonima: „Naszym ojcom wystarczały ryby słone i cuchnące, my po świeże przychodzimy w oceanie pluskające”.

Utrzymywanie napięcia, strachu, kwestionowanie polityki rewizjonizmu, możliwe było dzięki polityce okresu zimnej wojny. Pogorszenie wzajemnych stosunków USA z ZSRR w 1946 roku było jednoznaczne z tym, że nie będzie żadnego traktatu pokojowego. Jeszcze w 1945 roku Stalin odrzucił projekt traktatu o demilitaryzacji Niemiec. W 1946 roku widział w nim zmianę ładu pojałtańskiego w Europie, a tym samym uderzenie w interesy ZSRR. Pozostawienie wschodnich Niemiec jako swoistego rygla w Europie, miało na celu do pozostawienia ich w radzieckiej strefie wpływu, a także skłonienie Niemiec zachodnich do korzystnego kursu wobec ZSRR. I trzecia korzyść: taki układ powodował, że granice zachodnie i północne Polski gwarantował tylko i aż – właśnie ZSRR.

Kultywowanie walk o Kołobrzeg jako ważnego aspektu polskiej obecności nad Bałtykiem o zasięgu ogólnopolskim, było odpowiedzią na sytuację międzynarodową i rodzenie się rewizjonizmu niemieckiego. Amerykanie nie powstrzymywali niemieckiego ziomkostwa, które od 1947 roku coraz głośniej kwestionowało granice na Odrze i Nysie Łużyckiej. Im bardziej kwestie te nagłaśniano w Polsce, tym większe rodziło to obawy, stwarzało idee tymczasowości i świetnie wpisywało się w budowanie polityki strachu przed III wojną światową.

W lipcu 1945 roku do Polski powrócił kardynał August Hlond, Prymas Polski. Działał szybko. Przejmował władzę od ordynariuszy niemieckich i tworzył własną administrację. 14 sierpnia 1945 roku kardynał Hlond mianował administratorów Ziem Odzyskanych. Pierwszy problem wystąpił już 12 września 1945 roku, a więc w niespełna miesiąc od mianowania administratorów, kiedy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej uznał konkordat zawarty pomiędzy Polską a Stolicą Apostolską w 1925 roku za nieobowiązujący. Kościół katolicki uważał za niestosowne, że Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej nie zwrócił się o uznanie do Stolicy Apostolskiej, ani też nie nawiązał z nią stosunków dyplomatycznych. Władzy, wbrew oficjalnym stanowiskom, zależało na zniesieniu stanu tymczasowego administracji kościelnej, co świadczyłoby o normalizacji i stabilizacji społeczno-politycznej na Ziemiach Odzyskanych. Natomiast działania episkopatu nie doprowadziły do oczekiwanych zmian w tymczasowości struktur kościoła w Polsce. Na przeszkodzie stało stanowisko Watykanu. Uległo ono zmianie dopiero w 1972 roku.

W ogóle, pominięcie tematyki Kościoła katolickiego w omawianiu swoistego palimpsestu kołobrzeskiego, dowodzić może, że oto nagle w jakimś późniejszym okresie zmieniło się podejście czy biskupów, czy władz państwowych do polityki historiograficznej. Jest to bowiem nieprawda. I polityka państwa, i Kościoła, była w tym zakresie dość spójna, aliści inne cele jej przyświecały.

Uchwała Sejmu PRL z dnia 25 lutego 1958 r. w sprawie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego (Monitor Polski nr 16 z 15 marca 1958, poz. 98) stanowi: „Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ogłasza uroczyście lata 1960-1966 jako okres obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego. (...) Obchody Tysiąclecia przypomną nam chlubne dzieje budowy i rozwoju państwa pierwszych Piastów, ukażą dziedzictwo twórczej myśli politycznej, która w ciągu dziesięciu wieków była czynnikiem umacniającym wspólnotę narodu i jednoczącym jego wysiłki w obronie Ojczyzny, a później w walkach o jej wyzwolenie. Polska Rzeczpospolita Ludowa urzeczywistnia wielkie dzieło społecznej przebudowy w granicach kraju, zakreślonych na początku naszego historycznego bytu. Powróciliśmy na prastare ziemie ojczyste dzięki zwycięstwu Związku Radzieckiego, Wojska Polskiego i innych sił sojuszniczych nad hitlerowskim faszyzmem. Wysiłkiem całego społeczeństwa ziemie te zostały zagospodarowane i nierozłącznie zespolone z organizmem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Obchody Tysiąclecia winny pomnożyć siły naszego narodu dla budowy socjalizmu i umacniania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, winny wzmóc znaczenie i podnieść rolę Polski jako rzecznika pokojowych dążeń wspólnych wszystkim narodom. Obchody Tysiąclecia uwydatnią wobec świata udział naszego narodu w ogólnym postępie ludzkości, zaświadczą o naszym miejscu i roli w Europie (...)”. Pomijając całą konkurencyjne walkę pomiędzy państwem a kościołem w zakresie obchodów milenijnych, bo nie ma tu na to miejsca, warto wspomnieć fragment kazania prymasa Stefana Wyszyńskiego na placu pomiędzy małym kościołem a kolegiatą na zakończenie obchodów milenium 2 lipca 1967 roku: „Kołobrzeg wszedł wcześnie do dziejów Polski przez swoje biskupstwo w tysięcznym roku, powstałe u grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, w obecności delegata papieża Sylwestra II, imperatora rzymskiego i króla polskiego. Z tych racji, aby podkreślić łączność tych ziem z Polską od początków naszej historii, uważaliśmy za stosowne święcić w Kołobrzegu uroczystości milenijne. (…) Kościół położył wielkie zasługi dla Narodu, także i dla tych Ziem Zachodnich, ustanawiając stałą administrację kościelną, ostatnio przyczyniając się do jej normalizacji. (…) Pragniemy, by Ojczyzna nasza zespolona była w miłości ku Bogu i ku wszystkim obywatelom. Ze swej miłości nikogo nie wykluczamy, nawet wrogów”. Nie mamy tu żadnego odniesienia do walk o Kołobrzeg i zaślubin z morzem. Historię dawną i obecną scala polskie biskupstwo, nie pierścień wrzucony w morskie fale. I nie zmieniają tego kolejne lata.

W roku 1975, nie z okazji 30 rocznicy walk o Kołobrzeg, ale właśnie 975-lecia utworzenia biskupstwa w Kołobrzegu, prymas Wyszyński rozwinął swoją myśl sprzed 8 lat: „(…) Wspomnienia historyczne, które były przedmiotem rozważań waszego Arcypasterza, pozwalają nam zatrzymać się na momencie najważniejszym, który podnosi nasze serca do Boga i rozpiera dusze – na wielkim wydarzeniu w roku 1000. W roku tym w Gnieźnie, przy grobowcu świętego Wojciecha, obecni byli przedstawiciele Stolicy Świętej, wysłannicy Ojca Świętego Sylwestra II oraz przedstawiciele największych wtedy potęg świeckich z imperatorem rzymskim Ottonem III na czele – przyjacielem Bolesława Chrobrego i świętego Wojciecha. (…) Wspomniał już wasz Arcypasterz, że dzieje waszej Diecezji były bolesne. Pierwsza diecezja w Kołobrzegu istniała krótko, ale pozostał po niej ślad historyczny, jak gdyby wyrzut sumienia, z którym rozstać się nie było można. (…) Wasza Diecezja była takim ziarnem pszenicznym wrzuconym w ziemię, które oczekiwało na swój czas. Może to jest właśnie czas, w którym ma ona wypełnić zadanie, wołając do Was: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. (…) Nikt pewnie nie przypuszczał, że ziarno pszeniczne wiary, które wpadło w roku 1000 w ziemię pomorską, koszalińsko-kołobrzeską, tak przedziwnie się odrodzi i zacznie wydawać owoc stokrotny. (…) Istnienie tu, w Kołobrzegu, polskiej diecezji, należącej ongiś do Metropolii Gnieźnieńskiej, stanowiło argument i w czasach dzisiejszych, przemawiający za włączeniem tej ziemi w granice naszej Rzeczypospolitej”. 25 lat później, w roku 2000, słowa te powtarzał kardynał Józef Glemp, prymas Polski, podczas obchodów 1000-lecia utworzenia biskupstwa w Kołobrzegu, które obchodzono przy udziale prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego i marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego.

Nie ma tu miejsca na analizę zachowania rządu Helmuta Kohla w 1989 roku, kiedy Polska liczyła na szybkie uznanie granicy. Przed Kohlem stały wybory i nie zamierzał on zrezygnować z głosów ziomkostw, tworząc ustępstwa na rzecz Polski. Traktat graniczny podpisano dopiero w listopadzie 1990 roku, 45 lat po zakończeniu II wojny światowej i to po wielu ciekawych zabiegach polskiej dyplomacji. Zakończenie komunistycznego izolacjonizmu, odzyskanie suwerenności i reorientacja polityki zagranicznej spowodowała, że polska narracja graniczna całkowicie straciła na znaczeniu. Mowa tu oczywiście o granicy zachodniej. Rozpad bloku komunistycznego powodował nowe wyzwania na granicy wschodniej i wymagał określonych działań, zarówno politycznych, jak i dyplomatycznych. Zmieniło to postrzeganie obchodów walk o Kołobrzeg w ujęciu ogólnopolskim, ale nie w ujęciu lokalnym. Po dziś dzień, to najważniejsze obchody każdego roku, uświetniane przez władze państwowe i wojskowe. Tych ostatnich jest coraz mniej, wobec przewartościowania polityki obronnej państwa i przeniesienia jednostek poza Kołobrzeg.

Na koniec warto odnieść się do polityki historycznej w architekturze miasta, której niektórzy naukowcy nie potrafią odnaleźć, a która nadal jest obecna. Oczywiście, część dzieł sztuki zniszczono na przestrzeni lat w związku z przebudową przestrzeni miejskiej, jak słynną mozaikę na budynku klubowym przy ulicy Portowej. Bardziej następowało to jednak z głupoty, niż z celowego działania. A przecież wojów Krzywoustego znajdziemy nie tylko na witrażach kołobrzeskiej bazyliki, podobnie jak znajduje się tam wielki portret biskupa Reinberna. Włączając w to wystawy muzealne, tablica pamiątkowa na wieży kolegiaty nadal przypomina nam o obchodach 975-lecia biskupstwa w Kołobrzegu. A i na samym Cmentarzu Wojennym znajdziemy piękne reliefy z historią walk o Kołobrzeg w 1107 i 1945 roku. Na górze zaś widoczny jest hełm wojów piastowskich i Wojska Polskiego. Przypominają nam one o micie założycielskim Kołobrzegu. Na nurcie historycznym, w moim przekonaniu, są nim czasy piastowskie: Chrobrego i Krzywoustego. W dyskusji podczas ostatniej konferencji naukowej poświęconej Kołobrzegowi podkreślaliśmy efemeryczny charakter związków Piastów z Kołobrzegiem, ale nie ulega wątpliwości, że one były. I to one posłużyły do zbudowania fundamentów powojennego Kołobrzegu.

Robert Dziemba
O micie założycielskim Kołobrzegu
O micie założycielskim Kołobrzegu
O micie założycielskim Kołobrzegu
O micie założycielskim Kołobrzegu

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama