Wojewoda zachodniopomorski zaskoczył samorządy i prawników. Wydał komunikat, w którym stwierdził, że możliwa jest procedura zwołania sesji zdalnych: „Nie ma żadnych przeszkód by radni podejmowali decyzje w postaci aktów prawa miejscowego z wykorzystaniem elektronicznego systemu umożliwiającego zdalne podejmowanie uchwał. Uchwały podejmowane za pośrednictwem takiego systemu będą podlegać takiemu samemu nadzorowi prawnemu, jak uchwały podejmowane w tradycyjny sposób”.
To kolejna radosna twórczość prawnicza. Organizacje sesji organów stanowiących gminy reguluje ustawa o samorządzie gminnym. Po zmianach dokonanych przez posłów PiS, zawiera ona dodatkowe reżimy jawności i udziału obywateli. Rząd nie ogłosił stanu wyjątkowego, prawa obywatelskie nie zostały ograniczone. A ustawa jasno reguluje: jawność działania organów gminy obejmuje w szczególności prawo obywateli do uzyskiwania informacji, wstępu na sesje rady gminy i posiedzenia jej komisji (art. 11b). Do tego dochodzi głosowanie za pomocą specjalistycznych urządzeń (art. 14 ust. 2). Odejście od tej zasady ustawodawca obostrzył wyłącznie kwestiami technicznymi, a nie stanem epidemii. Kolejna kwestia, to już po organizacji rady, kwestia głosowań. A uchwały rady gminy zapadają zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowego składu rady, w głosowaniu jawnym, chyba że ustawa stanowi inaczej (art. 14 ust. 1). Co więcej, jeśli organ ma możliwość pracy zdalnej, to takowa procedura musi być zapisana albo w ustawie, albo w statucie. Gdyby było inaczej, nie trzeba by powtarzać słynnego głosowania z udziałem radnego Piotra Rzepki, który przypadkiem nacisnął guzik do głosowania będąc w toalecie, podczas trwania sesji Rady Miasta. Tymczasem takowej na próżno szukać, co oznacza, że rady gmin muszą zebrać się fizycznie, muszą być obecne. I prawo uczestnictwa w sesjach mają mieszkańcy. To ważna uwaga dla osób organizujących sesje z fizycznym udziałem radnych: obywatele mają prawo na nie wejść, nie można zrobić ograniczenia w stylu „wejście za zaproszeniami”.
Wątpliwości budzi ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, zwłaszcza uprawnienie wojewodów, którzy mogą wydawać polecenia obowiązujące wszystkie organy administracji rządowej działające w województwie i państwowe osoby prawne, organy samorządu terytorialnego, samorządowe osoby prawne oraz samorządowe jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Polecenia te podlegają natychmiastowemu wykonaniu, a wydanych poleceniach wojewoda niezwłocznie informuje właściwego ministra. Tyle, że to wyłącznie kompetencja w zakresie działania w związku z przeciwdziałaniem epidemii (podkreślenie), a nie legislacji prawa lokalnego. Ustawa rządowa pisana na kolanie, nie zawiera odniesień do ustawy o samorządzie gminnym, niczego w niej na czas epidemii nie zmienia. Znamienne jest stanowisko Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska: „Prawo do informacji, którego częścią jest uprawnienie do wstępu na posiedzenia rady gminy, powiatu, sejmiku województwa oraz Sejmu RP i Senatu RP, jest prawem człowieka. Ograniczenie tego prawa musi odbywać się zgodnie z zasadami określonymi w Konstytucji RP. (…) Mając na uwadze obecnie obowiązujące przepisy prawa, ograniczenie prawa wstępu na posiedzenia rady (sejmiku) możliwe byłoby jedynie w przypadku wprowadzeniu stanu wyjątkowego, o którym mowa w art. 228 ust. 1 n. Konstytucji RP oraz w przepisach ustawy o stanie wyjątkowym. Niemożliwe jest natomiast ograniczenie tego prawa na podstawie decyzji przewodniczącego rady (sejmiku) czy na podstawie poleceń z art. 10 ust. 1, art. 11 ust. 1 tzw. ustawy w sprawie koronawirusa. Mając na uwadze obecnie obowiązujące przepisy prawa, nie istnieje również możliwość prowadzenia posiedzenia rady (sejmiku) w formie online. (...) Uważamy, że prawo człowieka do informacji, którego częścią jest wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej, jest naruszane poprzez obejście zasady legalizmu wyrażonej w artykule 7 Konstytucji RP. Konstytucja RP zawiera mechanizmy gwarantujące zarówno poszanowanie praw i wolności oraz działanie władz publicznych w stanach nadzwyczajnych. Jednakże w przypadku prawa do informacji mechanizmy te nie zadziałały. Pozwalanie na naruszanie jednego z praw otwiera drogę do kolejnych naruszeń” – to opinia z 20 marca. Ale wojewoda zachodniopomorski ma inne zdanie – ma takie prawo.
To tak pod rozwagę, zanim za kilka miesięcy sądy mogą zacząć unieważniać uchwały organów stanowiących samorządu i znowu będzie potrzebna działającego na polityczne zamówienie Trybunału Konstytucyjnego po to, aby kilka przepisów ustawy o samorządzie gminnym uznać za niezgodną z konstytucją. Pozostaje jeszcze nowelizacja niedawno uchwalonego prawa, co byłoby lepsze, niż dawanie samorządom zielonego światła, albo wprowadzenie stanu wyjątkowego, ale wiadomo - wybory... To tak moim zdaniem.
Robert Dziemba
P.S. Pan wojewoda mógłby odpisać w sprawie in vitro w Kołobrzegu, bo to już jakieś 2 miesiące trwa...
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.