W poniedziałek, 21 września odbyło się, przez niektórych długo wyczekiwane, spotkanie dot. ekspertyzy pt. „Źródła zasilania udokumentowanych złóż torfu leczniczego (borowiny) Kołobrzeg I (złoże południowe) i Kołobrzeg II (złoże północne) oraz ich zagrożenia w obrębie zlewni powierzchniowych i podziemnych rejonu miasta Kołobrzeg”, przygotowanej przez Hydroconsult sp. z o.o. z Poznania (zobacz). Spotkanie odbyło się w trybie zdalnym, chociaż pierwotnie miało odbyć się na Sali konferencyjnej Urzędu Miasta.
Specjaliści mieli udzielić odpowiedzi na pytanie, czy Mirocice (szczególnie urokliwy zakątek miasta, bezpośrednio przylegający do złoża borowiny) mogą być terenem inwestycyjnym, a także jakie zagrożenia dla torfu leczniczego mogą się przydarzyć. Generalnie wynika z niej, że budować można byłoby, po spełnieniu wskazanych warunków. Ja między wierszami jednak odczytałem takie przesłanie: „chcecie, to sobie budujcie, ale nie zalecamy”.
Dokument jest interesujący, z kilku powodów, które pozwolę sobie, z lekką nutą krytyki przedstawić.
Ekspertyzę dla miasta przygotowała ta sama firma, która przygotowała podobną dla spółki komandytowej Park Mirocice 10 lat temu. Z tej, wykonanej na prywatne zlecenie wynikać miałoby, że - a jakże – można budować, nawet wskazano obszar do zabudowy, znacznie większy, niż jest w obecnie obowiązującym studium (fot. 1 – to, co na fioletowo, to tereny pod zabudowę). Wiedzę tę mamy dzięki p. Markowi Jastrzębskiemu, który wykazał się wyjątkową pamięcią. Prezydent Anna Mieczkowska powiedziała, że nic o tym nie wiedziała i zasłoniła się prawem zamówień publicznych. A ja zastanawiam się, co jest większym skandalem – to, że prezydent nic nie wie, czy to, że mamy tu klasyczny konflikt interesów, już nie mówię o innych, pojawiających się w kuluarach podejrzeniach. Pytałem liderkę tej ekspertyzy, dlaczego te dokumenty tak bardzo różnią się, jeżeli chodzi o wskazania terenów możliwych do zabudowy (ekspertyza przygotowana na nasze zlecenie obszar zabudowy dość mocno ogranicza). Uzyskałem odpowiedź, że ta, przygotowana dla dewelopera ograniczała się tylko do jednej działki, a ta dla miasta obejmuje szerszy zakres. Nasuwa się zatem logiczne pytanie: jak można przygotować na czyjeś zlecenie ekspertyzę hydro-geologiczną, która nie obejmowałaby sąsiednich nieruchomości? Ekspertyzę tę deweloper przekazał do Urzędu Miasta, jako dowód słuszności swoich zamierzeń inwestycyjnych. Po poniedziałkowym spotkaniu i wyjaśnieniach ekspertów, ta deweloperska ekspertyza nie ma już żadnej wartości.
Eksperci twierdzą, że głównym źródłem zasilania są wody poziomu międzymorenowego (spod warstwy gliny piaszczystej), chociaż z dokumentu wynika, że niekoniecznie. Niemniej, najważniejsza rzecz, która z tego opracowania wynika, jest taka, że najpoważniejsze zagrożenia antropogeniczne (mądre słowo, oznaczające te, powstałe z działalności człowieka, a w tym przypadku chodzi o ingerencję człowieka w strukturę terenu) cyt. „stanowić mogą spływy wód opadowych i roztopowych z terenów zurbanizowanych…”. Jeżeli mówimy o kołobrzeskim „czarnym złocie”, jakim jest borowina (dzięki któremu mamy status uzdrowiska!), to określenie, że „zagrożenie … stanowić może…”, de facto przekreśla jakiekolwiek zamysły inwestycyjne, bo jak coś może stwarzać zagrożenie, to przezornie, lepiej tego zagrożenia nie stwarzać.
Ciekawostką jest to, że eksperci wskazali, że sama zabudowa, budynki i inne obiekty, zagrożenia dla borowiny nie stanowią, ale stanowić je może organizacja gospodarki wodno-ściekowej. Litości, bez budynków nie będzie gospodarki wodno-ściekowej. Borowiny wystarczy na kilkaset lat (a może i dłużej). Awaryjność sieci zdarza się chyba częściej, a nieodpowiedzialność ludzi, to druga natura człowieka.
W dokumencie przygotowanym dla dewelopera pokazano kierunki spływu wody opadowej i powierzchniowej w kierunku złoża borowiny (fot. 1 – wszystkie jasno i ciemnoniebieskie strzałki). W dokumencie przygotowanym dla nas już tego nie ma. A to szalenie ważna sprawa, biorąc pod uwagę gwałtowność opadów i fakt, że melioracja tego terenu praktycznie nie istnieje.
Obecny na spotkaniu wiceprezes Uzdrowiska Kołobrzeg S.A. potwierdził fakt zalewania złoża z różnych kierunków, z terenów spoza ich posiadania, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to, o czym mówiłem i będę mówił jest problemem, a nie wymysłem. Uzdrowisko ma swoje uwagi do dokumentu, chętnie się z nimi zapoznam.
Dostrzegam też pozytyw – eksperci zaproponowali utworzenie strefy ochronnej dla złoża, nawet zaproponowali jej obszar. Wykracza on jednak poza tereny zielone zapisane w studium, gdybyśmy mieli zaakceptować tę propozycję, to najpierw należałoby zmienić studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania dla miasta Kołobrzeg.
Projekt planu zagospodarowania przestrzennego przygotowanego przez urząd odrzuciło Ministerstwo Zdrowia i Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Ekspertyza, którą na naszą prośbę zleciła pani prezydent nie powinna wpłynąć na zmianę ich stanowiska w tej sprawie. Tym bardziej, że złoże borowiny to jedno, a przyroda, to drugie. Miasto nie ma przygotowanej inwentaryzacji przyrodniczej dla tego terenu. A mieć powinno, jeżeli chce się uchwalać tam plan miejscowy.
Jacek Woźniak
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.