Po środowej sesji Rady Miasta, prezes Komunikacji Miejskiej, Michał Jaczyński, postanowił zabrać głos. Jak mówi, jest to spowodowane zakończeniem etapu sporu zbiorowego. Obecnie w spółce czeka się, aż związkowcy podpiszą protokół rozbieżności. Do porozumienia nie doszło.
Na początku, Michał Jaczyński wyjaśnia, że od 1 sierpnia zmianie ulega rozkład jazdy autobusów Komunikacji Miejskiej (zobacz). Powodem tego stanu jest fakt, że w spółce brakuje 17 kierowców, którzy nagle rozchorowali się i poszli na zwolnienia lekarskie. Są to akurat kierowcy ze związku zawodowego "Alternatywa", a więc nowej zakładowej organizacji związkowej, która weszła w spór zbiorowy w miejskiej spółce przewozowej. Reakcja mogła być tylko jedna - zmniejszenie liczby kursów, choć jak zaznacza prezes, utrzymane zostaną kursy w niezmienionym stanie na trasach turystycznych i w godzinach szczytu. Ponadto, za kierownicę wsiedli wszyscy pracownicy z uprawnieniami, choć w spółce pełnią inne zadania. - Wszystkim tym osobom dziękuję - mówi w dogrywce "Studia Reduta" Michał Jaczyński.
Prezes odrzuca zarzuty związku "Alternatywa". Zaprzecza, aby kupił sobie dwa pozostałe związki, żeby mieć spokój w spółce. Wyjaśnia także swoje rodzinne sprawy wskazując, że jego rodzice pracują o wielu lat w Komunikacji Miejskiej, w tym ojciec od ponad 30. Jak dodaje, on swojej rodziny nie zatrudniał, a gdy przyszedł do pracy do spółki, oni już tu pracowali.
Michał Jaczyński ukazuje także zupełnie inny sposób, niż przedstawiają to związkowcy, w jaki naliczane są ich wynagrodzenia. Okazuje się, że jest inaczej, niż przedstawiają to związkowcy i nie zarabiają najniższej krajowej w sposób sztuczny. Oznaczałoby to, że obecnie w spółce powinna siedzieć Państwowa Inspekcja Pracy i kontrolować arkusze płac od rana do wieczora. Ale żadnej kontroli nie ma. Podobnie jak nie ma kontroli, nie ma też kierowców należących dla nowego związku. Jaczyński nie ukrywa, że sprawa ich chorób została już zgłoszona celem przeprowadzenia zasadności wystawienia zwolnień lekarskich, zgodnie z uprawnieniami pracodawcy wynikającymi z Kodeksu pracy.
Dlaczego więc pozostałe związki nie domagają się podwyżek? - To nieprawda - mówi Jaczyński i dodaje, że w tym przypadku rozmowy trwają w sposób cywilizowany. Ponadto, podwyżki były. Jednak spółka nie może podnieść płac w taki sposób, jak chcą pracownicy, bo nie ma na to środków. - Nasza strata za ten rok wyniesie ponad 9 mln zł - wyjaśnia Jaczyński. Podwyżki, proponowane przez "Alternatywę" kosztowałyby ponad 2 mln zł. Łącznie, strata doszłaby do 12 mln zł. - Takich pieniędzy nikt nam nie da - dodaje prezes. W dodatku, w sezonie, gdy można zarabiać pieniądze, pracownicy poszli na zwolnienia. Według naszego rozmówcy, o podwyżkach można i trzeba rozmawiać, ale realnie, na bazie możliwości. Jak mówi Jaczyński, zdecydowana większość załogi też chce zarabiać więcej, ale nie popiera metod stosowanych przez "Alternatywę".
Na pytanie o żądanie nowego związku zawodowego dotyczące podanie się Jaczyńskiego do dymisji, prezes odpowiada, że nic w tym zakresie robić nie zamierza, bo został powołany na tę funkcję i jeśli ktoś oceni, że nie działa tak, jak należy, to zostanie odwołany. I nie zamierza poddawać się szantażowi osób, które nie widzą zagrożeń dla spółki i jedyne co, straszą kołobrzeżan strajkiem. - Zapewniam, że we wrześniu na rozpoczęcie roku szkolnego autobusy będą jeździć zgodnie z rozkładem - mówi prezes.
Więcej w materiale wideo.
Jaczyński nie poda się do dymisji i nie ulegnie szantażowi

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.