Za co przyznawany jest słynny "Konik"? Pewnie za różne rzeczy, na które uwagę zwracają ci, którzy nominują, czyli kapituła dziennikarska i prezydencka. Od razu warto zaznaczyć, że należą się zasłużone gratulacje dla laureatów tegorocznej nagrody i nie o laureatach dziś jest mowa, ale o sposobie ich wyboru. Pierwotnie, "Konik" przyznawany był jako nagroda dla "Kołobrzeżanina Roku", a więc osoby, która w mijającym roku zrobiła coś nietuzinkowego, a której działalność zasługiwała na zauważenie i podkreślenie. Artysta mógł mieć wystawę, ktoś komuś uratował życie, historyk książkę, społecznicy wyjątkową imprezę lub pomysł. Długo wymieniać można tu te kwestie, ale to jest jasne. Przez lata, redakcje głosowały na swoich kandydatów, a jeśli nie można było wybrać lidera dziennikarskiego rankingu, głosowanie odbywało się tak długo, aż wybrano osobę z największa liczbą punktów, gdy ci z najmniejszym poparcie w kolejnych turach odpadali. Teraz jest inaczej. Wskazuje się 3 nominowanych spośród tych, na które redakcje głosują, poprzez oddanie 3, 2 i 1 punktu. Załóżmy, w ujęciu uproszczonym, że przedstawiciele 10 redakcji głosują na 7 kandydatów, zgłoszonych przez wszystkich członków kapituły, ale niektórzy zgłaszają te same osoby. Nominowany A ma 8 punktów. Nominowany B ma poparcie na poziomie 9 punktów. Nominowany C ma twarde poparcie największej liczby dziennikarzy i zbiera 10 punktów. Nominowany D ma poparcie 4 redakcji po 2 punkty, co daje 8. Nominowany E to kolejny murowany faworyt, który ma twarde 10 punktów. Mamy nominowanego F, którego wskazuje jedna redakcja i zdobywa 4 punkty. Nominowany G przypadkiem dostaje 2 punkty, ale reszta dorzuca mu tam skromnie po punkciku, bo choć coś tam niewiele zrobił, to według członków kapituły chciałoby się to jednak jakoś tam dostrzec. I tak G dostaje 11 punktów. Liczba punktów przyznanych 60. Po przeliczeniu okazuje się, że osoby, które faktycznie dokonały ciekawych rzeczy i przez redakcje zostały dostrzeżone, C oraz E, mają po 10 punktów i znajdą się w oficjalnej grupie zaprezentowanych publicznie jako nominowani do nagrody Konika, razem z G, który przypadkiem plebiscyt wygrał. Takie sytuacje w kapitule się zdarzały. Nie ma zgody, aby ten system przypadkowości zmienić. Oznacza to, że nie kapituła wybiera, ale wygrywać można przez matematyczny przypadek. Ktoś powie, że przecież nominacje przyznaje kapituła. To prawda, ale liczby nie kłamią i z takimi werdyktami już mieliśmy do czynienia. I to jest powód, dla którego ta nagroda traci na znaczeniu. Skoro przyznaje się ją również za całokształt osiągnięć i innych działań, to biorąc pod uwagę kilkanaście nagród przyznawanych w ciągu roku w naszym mieście, to każdy ma szansę na jakąś nagrodę się załapać. Wystarczy zaczekać.
W audycji komentujemy także kołobrzeską Orkiestrę i zastanawiamy się nad nowymi pomysłami na przyszły rok. Odwiedzamy także Park Aleksandra Fredry. Więcej w materiale wideo.
W kolejce do Konika, czyli nagroda, którą każdy może kiedyś dostać

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.