Zarówno wójt Włodzimierz Popiołek jak i radny wojewódzki Henryk Carewicz, chcieli pomóc mieszkańcom Budzistowa w sprawie przebiegu drogi S6 przez ich nieruchomości. Wywołali tylko niezadowolenie...
Wójtowi dostało się za to, że formalnie nie jest stroną, na dziś nawet trudno powiedzieć czy w konflikcie pomiędzy mieszkańcami, którzy mają zostać wywłaszczeni, a Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Popiołek oberwał także za to, że informacja o dzisiejszym spotkaniu nie dotarła w sposób powszechny do ludzi, tylko dowiedzieli się o niej "pokątnie". Wójt zaprzeczał, ale mieszkańcy go nie słuchali.
Na spotkaniu pojawili się urzędnicy, radni, a także przedstawiciele wykonawcy i projektanta. Niestety, ponieważ nie pojawił się nikt ze strony inwestora, więc wykonawca odmówił odpowiedzi na pytania zebranych. O przebiegu drogi poinformował projektant, ale odmówił odpowiedzi na pytanie o szerokość korytarza, w którym przebiega droga. Wywołał tym ogólną złość mieszkańców. Ci wyładowywali ją na wójcie i towarzyszących mu urzędnikach, oskarżając ich o różne rzeczy i nie czekając nawet na odpowiedź. Dla nich sprawa jest prosta i tak ją przedstawiali: chcieli mieszkać poza Kołobrzegiem, na wsi, w ciszy i spokoju, zaciągnęli kredyty, a teraz ktoś przyszedł i zniszczył ich życie. Mieszkańcy niedawno wygrażali, że wynajmą kancelarię, która będzie reprezentować ich interesy. Dziś prawników na spotkaniu nie było, a ludzie żądali, by ich interesy reprezentował wójt. Chyba do nich nie dotarło, że wójt nic w tej sprawie zrobić nie może. Niespecjalnie bronił się też Popiołek, bo przecież kto ma bronić interesów właścicieli nieruchomości, jak nie oni sami?
Interesów mieszkańców próbował bronić radny PiS Henryk Carewicz. Poinformował o swoim spotkaniu w szczecińskiej siedzibie GDDKiA i uczynionych wstępnych ustaleniach. Jest możliwość przesunięcia drogi o 21 metrów. Niestety, nie jest to sprawa łatwa, ale jest też niezwykle kosztowna. Taki manewr to minimum 10 mln zł i przesunięcie inwestycji w czasie o co najmniej pół roku. Mieszkańcy nie są zainteresowani przesunięciem drogi o 21 metrów, bo nie chcą wąchać spalin i nie chcą żyć w cieniu hałaśliwej drogi ekspresowej. Padła także propozycja, żeby każdemu właścicielowi wypłacić po milionie, zamiast za 10 milionów przesuwać drogę, co nie rozwiązuje sprawy.
Stanęło na tym, że we wtorek wójt Popiołek, radny Carewicz i przedstawiciele mieszkańców, udadzą się na spotkanie w szczecińskiej siedzibie GDDKiA. Czy coś uda się rozwiązać? Nie wiadomo. Jeśli spotkanie zakończy się negatywnie, mieszkańcy zostaną wywłaszczeni. Dziś tego tematu unikano, poza tym, że jeden z mieszkańców zapytał Henryka Carewicza, jak PiS głosowało za ustawą uwłaszczeniową. Carewicz nie wiedział, a pytający nie powiedział. Nie dodano bowiem, że w Polsce wywłaszczenie następuje za odszkodowaniem. I mieszkańcy odszkodowanie otrzymają, ale nie na podstawie ich wyliczeń, ale na podstawie wykonanego przez biegłego operatu. Jeśli ktoś się z nim nie zgadza, może iść do sądu. Taki wniosek nie wstrzymuje budowy drogi.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.