W sobotę na stadionie Sebastiana Karpiniuka byliśmy świadkami egzekucji, jaką wykonał na Kotwicy Kołobrzeg Chemik Police. Przegraliśmy 0:4.
Takiego obrotu sprawy i to przed własną publicznością nikt się nie spodziewał. Mierząca w awans do II ligi Kotwica powinna wygrać z drużyną z Polic. Tymczasem od samego początku nie tylko nie mieliśmy wypracowanej metody ataku, a nawet jeśli ona była, to nie przynosiła rezultatów, to w dodatku słaba była również obrona. W konsekwencji, już w 26 minucie gospodarze stracili pierwszą bramkę.
To jeszcze nie zapowiadało katastrofy i wydawało się, że biało-niebiescy mają szansę odrobić straty i wyjść na prowadzenie. Nic bardziej mylnego. Kilka chwil po rozpoczęciu drugiej połowy po tragicznej grze Kotwicy, straciliśmy dwie bramki w odstępie minutowym. Na stadionie dało się słyszeć gwizdy i pomrukiwanie niezadowolenia. Czarę goryczy przelała kolejna bramka, ale znowu nie dla nas.
Kotwica nie była nawet w stanie strzelić bramki kontaktowej. Żadna akcja nie zakończyła się szczególnym zagrożeniem dla Chemika. Za to w obronie popełnialiśmy regularnie fatalne błędy, tak więc pozytywnym aspektem tej porażki jest to, że jest ona tak niska. Trener Maciej Wachowski w komentarzu do meczu stwierdził, że nie potrafi zrozumieć co się stało na boisku z zawodnikami. Zapowiada jednak kompletną zmianę strategii, stosowną do III ligi. Mamy ją zobaczyć już w następnym meczu.
Obecnie, Kotwica zajmuje 7 miejsce w tabeli.
Kotwica Kołobrzeg - Chemik Police 0:4 (0:1)
26' - P. Ciołek
54' - F. Kosakowski
55' - P. Krawiec
85' - W. Guźniczak
Fot. Kacper Pajor
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.