Mężczyzna w kominiarce na głowie wchodzi na stadion w Koszalinie. Oblewa ropą flagi kibiców Kotwicy Kołobrzeg, po czym podpala je racą. Nikt go nie ściga...
W przerwie meczu derbowego Gwardii Koszalin z Kotwicą Kołobrzeg ma stadion wchodzi mężczyzna. My widzimy go już w kominiarce na głowie. Ma pojemnik z cieczą łatwopalną i racą. Przez chwilę, przez nikogo nie niepokojony człowiek szykuje się do prowokacji. Potem podbiega do flag kibiców gości. Ci go nie widzą - zasłaniają go flagi. Mężczyzna oblewa flagi ropą, a następnie podpala od płonącej racy. Buchają płomienie. Chuligan przebiega pod płotem, ale nikt go nie goni. Człowiek z napisem na koszulce "kierownik bezpieczeństwa", powoli schyla się po gaśnicę, ale tylko obserwuje, jak rozwija się sytuacja. Chuligan wbiega na murawę i truchcikiem zmierza do bramki, którą przeskakuje, podobnie kolejny płot. Nikt go nie ścigał. Na sektorze gości zrobiło się nerwowo. Kibice Kotwicy chcieli wbiec na stadion i złapać sprawcę prowokacji. Organizatorzy meczu tracą kontrolę nad sytuacją, na murawę wchodzi policja. Sama demonstracja siły uspokaja kibiców.
Ochrona na stadionie próbuje tłumaczyć się z całego zajścia i zagrożenia bezpieczeństwa na stadionie. Ktoś wniósł łatwopalną ciecz i środki pirotechniczne na stadion na mecz o podwyższonym ryzyku, zasłonił sobie twarz, dokonał podpalenia, wkroczył na murawę i spokojnie, przez nikogo niepokojony opuszcza stadion. Czy tak to powinno wyglądać? Ochrona miała nam za złe, że pokazaliśmy policji zdjęcia z przebiegu zdarzenia. Próbowano nam sugerować, że wszystko wyglądało inaczej. Warto podkreślić, że mężczyzna wbiegł na stadion w koszulce odblaskowej z napisem foto, miał też przepustkę VIP. Nie zerwał się z choinki. Dlaczego jednak nikt nie przeszkodził mu w jego zamiarze, a potem nikt nie ścigał? Dlaczego próbowano zastraszać dziennikarzy, którzy zarejestrowali przebieg wydarzeń? Czy tak powinno wyglądać bezpieczeństwo podczas meczu III ligi?
Jeśli idzie o przebieg samego meczu, to Kotwica od samego początku grała fatalnie. Nie graliśmy zespołowo, a nasze akcje ograniczały się do zwykłego kopania piłki. W 16 minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, który wykorzystał Magdziński. Do szatni Gwardia schodziła z jednopunktową przewagą. Niestety, w drugiej połowie w naszej grze nic się nie zmieniło. Graliśmy niedokładnie, mieliśmy problem z wyprowadzeniem akcji. Koszalinianie nie zamierzali tylko przyglądać się naszym błędom. W 50 minucie na 2:0 podwyższył wynik Nowacki. Kotwica próbowała strzelić bramkę i miała ku temu kilka okazji, ale piłka albo była przechwytywana przez bramkarza, albo wypadała poza linię końcową. Tę zabawę przerwali gospodarze. W 74 minucie na 3:0 podwyższył Zdanowicz, a pod koniec meczu Gwardia zmarnowała szansę na czwartą bramkę. Zresztą, gospodarze kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce dla kapitana drużyny.
Kotwica przegrała derby i na dzień dzisiejszy zajmuje 3 miejsce w tabeli ze stratą 9 punktów do Błękitnych Stargard. Wszystko wskazuje na to, że nasz awans do II ligi znowu prysł jak bańka mydlana... Podobnie było w ubiegłym roku. Pytanie, co dalej z Kotwicą jest otwarte...
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.