W poniedziałek ulicami miasta przeszedł protest pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Działający tam związek zawodowy domaga się podwyżek w wysokości 1300 złotych dla każdego pracownika. Związkowcy weszli z kierownictwem MOPS w spór zbiorowy. Przeprowadzono rokowania i mediacje, ale nie przyniosły one żadnych rozwiązań. Miasto zaproponowało związkowcom podwyżki w wysokości 746 złotych brutto, ale związkowcy są nieustępliwi i chcą 1300 złotych. Ponieważ ich możliwości nacisku przed samym strajkiem są ograniczone, na początku tygodnia ulicami miasta przeszedł protest z banerem informującym o proteście, a także kukłą prezydent Anny Mieczkowskiej. To do jej postaci nawiązywały niektóre hasła, jak "mam, ale nie dam, bo nie", "jaka prezydent takie płace", czy wykrzykiwany slogan: "sobie podwyżka syta, dla MOPS-u ochłap i kwita". To ostatnie nawiązuję do ogromnej podwyżki pensji prezydent Anny Mieczkowskiej, jaką zafundowali jej radni, dzięki zmianie przepisów dokonanej przez Zjednoczoną Prawicę.

Można odnieść wrażenie, że faktycznie pracownikom MOPS władze miasta nic nie zaproponowały, co więcej, że rzucono im jakieś ochłapy, aby się związkowcy odczepili. Patrząc jednak na istniejącą tam sytuację, którą nasza redakcja dokładnie przeanalizowała, jest nieco inaczej. W MOPS pracuje 113 osób. Do związku zawodowego należy 80 - akurat formalność. W jednostce, po odebraniu części zadań samorządom, jest przerost zatrudnienia. Już dziś można tam zlikwidować 10 etatów. Zakładając, że będą to pracownicy zarabiający najniższą krajową, a więc wraz z pochodnymi i kosztami pracodawcy będzie to miesięczna kwota 3 626,46 zł, dałoby to tylko w 2022 roku 435 175,2 zł oszczędności. Jak tłumaczyła Ilona Grędas-Wójtowicz, gmina Miasto Kołobrzeg nie chciała zmniejszać zatrudnienia, biorąc pod uwagę trudną sytuację na rynku pracy związaną z pandemią oraz obecnie - z wojną na Ukrainie. Czyli z budżetu miasta wykłada się ponad 430 tys. zł, choć w jednostce można by przeprowadzić restrukturyzację.

Po drugie, związkowcom zaproponowano podwyżki. Jak wygląda ten "ochłap dla MOPS-u"? Ponieważ rozmowy trwały w 2021 roku, warto to odnieść do ówczesnej sytuacji. Propozycja miasta wyglądała następująco (kwoty brutto): 146 zł od 1.07.2021, 400 zł od 1.12.2021, 200 zł od 1.01.2022. Razem daje to podwyżkę wynagrodzenia na poziomie 746 zł brutto. Koszt takich działań ze strony miasta to ponad 1 mln 250 tys. zł do końca 2022 roku. Trudno uznać, aby była to mała kwota. Jeśli te środki podzielimy przez liczbę pracowników, to średnio da to tyle: 11 061,94 zł. W półtora roku, średnio, tyle więcej kosztowałoby zatrudnienie 1 pracownika MOPS. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, wzrost kosztów i ograniczanie wydatków, trudno uznać to za ochłap. Pamiętać należy, że miasto nie chciało redukcji zatrudnienia, a to oznacza, że zamiast oszczędności wydaje się tam więcej funduszy niż trzeba. Według naszych obliczeń, zakładając możliwość redukcji zatrudnienia w jednostce o 10%, to proponowane rozwiązanie w zakresie utrzymania MOPS kosztowałoby realnie podatnika 1,9 mln zł do końca 2022 roku.

Obecnie, sytuacja jest taka, że w MOPS nie przeprowadzono restrukturyzacji, a związkowcy nie zgodzili się na podwyżki w proponowanej kwocie. Otwarte jest pytanie, kto zacznie pierwszy: związek zawodowy strajk, czy dyrekcja potencjalne zwolnienia...