Trwa kolejny etap ściągania nawierzchni drogi nr 11 i nakładania nowej warstwy asfaltu. Niestety, ktoś zapomniał o porządnym oznakowaniu objazdów.

O konieczności ściągnięcia wadliwej nawierzchni wiadomo od dawna. Wie o tym zarówno Krajowa Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jak i miasto. Prezydent Janusz Gromek obiecał osobiście przyglądać się tym, jak przebiegają prace i żeby były one jak najmniej uciążliwe dla kierowców.

Niestety, polityka sobie, drogowcy sobie. Dziś po południu po raz kolejny wystawili cierpliwość mieszkańców na próbę. Zamknięty pas drogi w kierunku centrum miasta uniemożliwiał również wjazd na osiedle "Ogrody" od strony ulicy Wschodniej. Tyle, że znaki drogowe informowały o tym na wysokości przejazdu kolejowego, a nie przed Rondem Solidarności. Wtedy można by kierować się w kierunku ulicy Tarnowskiego od strony ulicy Myśliwskiej. Niestety, wyobraźnia drogowców kończyła się na ulicy Koszalińskiej. W konsekwencji, kierowcy musieli zawracać na wysokości Batalionu Remontowego, co było manewrem bardzo niebezpiecznym, ale także tamowało ruch. Niektórzy kierowcy wykorzystywali sytuację i wjeżdżali na teren budowy ścigając się z walcami.

- Chciałam podziękować panu prezydentowi za zainteresowanie tym, co się w Kołobrzegu dzieje - mówi nasza Czytelniczka, pani Ania, zdenerwowana zamieszaniem w związku z brakiem oznakowania. - Rozumiem, że remont drogi musi być wykonany, ale dlaczego nikomu nie chce się porządnie oznakować objazdów, żeby nie nabijać kilometrów, tego nie potrafię zrozumieć.

Michał Kujaczyński, rzecznik prasowy prezydenta tłumaczy, że objazd nie był uzgadniany z miastem. Obiecał zainteresować się sprawą.