Jak dziś się okazało, miasto nie ma podpisanej umowy na budowę II etapu obwodnicy. Na pozostałe dwa również nie. Na razie budujemy za swoje pieniądze.

W kwestii finansowania obwodnicy zapytaliśmy Jacka Woźniaka, jak wygląda realizacja tej inwestycji. Zainteresowała nas wypowiedź ministra infrastruktury, który ostatnio poza poparciem dla prezydenta nic ciekawego nie ogłosił: żadnych pieniędzy dla Kołobrzegu, ani żadnego przyspieszenia.

Jak poinformował nas zaskoczony Jacek Woźniak, faktycznie: miasto nie ma podpisanej umowy na II etap obwodnicy. W tej chwili realizujemy prace pod rygorem, że gdyby cokolwiek się wydarzyło, to zapłacimy za to z kieszeni podatników. Co może się wydarzyć? - Nasz wniosek dalej jest rozpatrywany, weryfikowany przez machinę biurokratyczną i wszystko może się zdarzyć - dosłownie wszystko - mówi nasze źródło. - Choć prezydent przedstawia to pozytywnie, to urzędnicy mają mniej powodów do zadowolenia. Warszawa zaczęła kręcić nosem w sprawie naszego II etapu i nie pomagają naciski polityczne. Gdyby to zależało od polityków, koledzy Janusza Gromka zrobiliby wszystko, żeby takim sukcesem pochwalił się przed wyborami. Proszę zobaczyć, każde podpisanie umowy to wielkie wydarzenie. Ale nie w sprawie obwodnicy.

Poprosiliśmy w tej sprawie o odpowiedź rzecznika prezydenta - Michała Kujaczyńskiego. - Rzeczywiście, na wszystkie trzy etapy budowy poprawy dostępności do portu mamy podpisane tak zwane pre-umowy. Właściwe umowy podpisane zostaną po ostatecznej weryfikacji i zaakceptowaniu poszczególnych wniosków. Taka praktyka nie jest niczym nowym i ma swoje uzasadnienie. Dla przykładu podam, że umowę o finansowanie Regionalnego Centrum Kultury podpisaliśmy tuż przed zakończeniem robót budowlanych i całej inwestycji. Dzieje się tak dlatego, że to pozwala miastu na jak najbardziej dokładne wykorzystanie puli środków unijnych przeznaczonych na daną inwestycję. Na II etap obwodnicy mieliśmy zarezerwowane wstępnie dużo więcej pieniędzy niż kwota, uzyskana na przetargu. Dofinansowanie z UE na tę inwestycję może być maksymalnie w 85 procentach. To pozwoliło przesunąć pulę niewykorzystanych środków na etap pierwszy. Gdybyśmy mieli podpisaną ostateczną umowę, środki które pozostały jako nadwyżka byłyby trudne do odzyskania. W przeciwieństwie do innych projektów, w których umowy miasto podpisywało w trakcie realizacji inwestycji "Poprawa dostępności do portu" jest ujęta na ministerialnej liście projektów indykatywnych, co jest dodatkowym zabezpieczeniem. Wszystkie trzy etapy budowy są traktowane w Warszawie jako oddzielne projekty. Nie ma więc mowy o jakichś zarzutach, że zaczęliśmy prace od etapu II. Obecnie, po rozstrzygnięciu przetargu na inżyniera kontraktu, trwają prace nad ostatecznym uzgodnieniem treści właściwej umowy. Zostanie ona podpisana pod koniec tego roku lub na początku 2011.

O ewentualnych problemach rzecznik nic nie mówi. Tymczasem nasi informatorzy są mniej optymistyczni od Kujaczyńskiego. - Ja nie widziałem projektu na trzeci etap - mówi nasze źródło. - A ktoś wziął pod uwagę konieczność wykopalisk archeologicznych przy pozostałych etapach tej inwestycji?