Pracownicy Szpitala Regionalnego w Kołobrzegu poinformowali nas, że od pewnego czasu mają zablokowany dostęp do naszego portalu.

Skontaktował się z nami nasz stały Czytelnik, który jest oburzony, że pracownicy szpitala, korzystający z wewnętrznej sieci, mają zablokowany dostęp do tylko jednego kołobrzeskiego portalu: do portalu "miastokolobrzeg.pl". - W szpitalu ludzie śmieją się z dyrektora, że skoro nie udało mu się zwalczyć redaktora Dziemby, to przynajmniej w pracy nikt nie będzie czytał jego tekstów - mówi nam nasz Czytelnik. - Temat był już poruszany w wielu miejscach, ale usłyszałem nawet, że "miastokolobrzeg.pl" jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa szpitala. Uśmiałem się na dobre. Chyba dla bezpieczeństwa dyrektora - dodaje śmiejąc się przeraźliwie.

No cóż, sprawdziliśmy, bo ta informacja wydawała się bardzo niewiarygodna. Ale jednak nasz Czytelnik miał rację. Na przetestowanych 10 komputerach, po wpisaniu "www.miastokolobrzeg.pl" wyświetla się komunikat, że przeglądanie naszego portalu zostało zablokowane na zaporze sieciowej. Oznacza to, że ktoś z upoważnionych pracowników szpitala, sam, albo na polecenie kogoś z kierownictwa, dopisał nasz portal do wykazu witryn w szpitalu niepożądanych. Dlaczego? Bo jesteśmy jedynym miejskim portalem, który zawsze zajmuje się problemami pracowników tej instytucji. Zasadniczo tylko my w sieci relacjonujmy proces dyrektora Janusza Olszewskiego, w którym jest oskarżony o mobbing. Tylko u nas można znaleźć niewygodne dla dyrektora wypowiedzi związkowców. Wreszcie, tylko u nas pacjenci szpitala mogą powiedzieć, co myślą o jakości usług w tej placówce. Tyle, że teraz nie będą już mogli przeczytać pracownicy. Na pewno nie w pracy, choć nikt nie zablokował dostępu pracownikom do innych portali informacyjnych, funkcjonujących w Kołobrzegu.

- Na ekranie pojawia się komunikat, że jeśli ktoś uważa, że ta strona powinna być dostępna, powinien zgłosić to administratorowi - mówi nam inny z pracowników szpitala. - Próba zrobienia tego nic nie dała, wzbudziła tylko rozbawienie administratora. Przypomina mi to stare czasy i "Rozmowy kontrolowane", gdzie Kotys podchodzi do słuchawki i pomiędzy jedzeniem kanapki krzyczy "rozmowa kontrolowana". Nie umiem zrozumieć, co się przez to chce osiągnąć.

My też nie rozumiemy, dlatego chcieliśmy uzyskać wyjaśnienia od samego dyrektora Janusza Olszewskiego. Ten jednak nie odbierał telefonu.


KOMENTARZ
Sprawa jest arcyzabawna i próbuję wmówić sobie, że za blokadą naszego portalu nie stoi nikt z kierownictwa szpitala, a już na pewno nie dyrektor. Osobiście jednak mam wątpliwości, czy jakiś tam administrator odważyłby się bez wiedzy przełożonych i wszechwiedzącego dyrektora podjąć samodzielnie taką decyzję, przez którą mógłby stracić pracę. Bo przecież niniejszy artykuł można potem potraktować jako działanie na szkodę pracodawcy i takiego administratora zwolnić z pracy. Z zasady administratorzy nie są aż tak głupi, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Przypadek ze Szpitala Regionalnego pokazuje, że nie tylko Julian Assange ma kłopoty z cenzurowaniem jego portalu "Wikileaks". Wydawać by się de facto mogło, że cenzura w dobie Internetu jest niemożliwa, ale są osoby, które na przekór wszystkiemu, próbują pokazać, że jest inaczej. Oczywiście, sprawę wyjaśnimy u źródła. Sprawdzimy co ma do powiedzenia na temat cenzurowania portalu "miastokolobrzeg.pl" Janusz Olszewski. Trzeba mu o tym powiedzieć, bo przecież jeśli jest w pracy, w szpitalu, to jest wysoce prawdopodobne, że nasz portal mu nie odpali i może nawet nie wie dlaczego.

Robert Dziemba