Po wczorajszych i dzisiejszych działaniach strażaków, a także zniszczeniach, jakie powstały w wyniku przewróconych drzew, rozgorzała dyskusja na temat "ekoterrorystów" i zostawiania drzew w miejskim krajobrazie za wszelką cenę. Na szczęście, w Kołobrzegu nikt nie zginął, ale jak pokazuje doświadczenie minionych lat, każdy większy sztorm czy nawet orkan (np. Ksawery), weryfikuje stan kołobrzeskiego drzewostanu, gdy tymczasem powinni robić to eksperci.
- W Urzędzie pracują osoby, które kochają drzewa. Urzędnicy, którzy wnioskują o wycinkę drzew, muszą wybierać pomiędzy miłością do przyrody, a tym, co się nazywa bezpieczeństwem publicznym. Kochamy drzewa, ale kochamy przede wszystkim naszych mieszkańców - mówi Ewa Pełechata, zastępca prezydenta miasta ds. gospodarczych.
Jak dodaje Pełechata, przed wycinką robi się badania, prowadzi się obserwacje. Oczywiście, jest to poddawane społecznej kontroli, a nawet krytyce. Przykładem jest tu Aleja Św. Jana Pawła II. Dziś w tej sprawie głos zabrał ekspert z Instytutu Drzew z Wrocławia.
- Zachowujemy drzewa za wszelką cenę. Wiele z tych drzew ma jednoznaczne oznaki tego, że ich utrzymanie dalsze jest trudne. Widać ewidentnie, że one obumierają - usłyszeliśmy na konferencji.
Problemem kołobrzeskich drzew są wieloletnie zaniedbania od lat 70-tych. Prowadzono pielęgnację w sposób nieprawidłowy, a generalnie jej nie prowadzono. Część drzew została uszkodzona w wyniku walk o miasto. Resztę, sadzono na ruinach, mają płytki system korzeniowy. Więcej na ten temat w materiale wideo.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.