Overcast Clouds

11°C

Kołobrzeg

28 marca 2024    |    Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna
28 marca 2024    
    Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

bieńkowski kołobrzeg

Powracamy do naszego artykułu o „Kołobrzeskim Królu Złomu”. Sprawa dotyczy Bartosza Bieńkowskiego, radnego Rady Miasta Kołobrzeg i byłego już kierownika technicznego w ośrodku „Holtur” w Podczelu. Jest to spółka z udziałem Skarbu Państwa. Podkreślić należy, że Bieńkowski jako radny Klubu PiS w Radzie Miasta, objął to stanowisko nie mając do tego kwalifikacji. Jest nauczycielem. Nieco wyższe stanowisko, bo dyrektorskie, objęła Barbara Aściukiewicz, rada PiS w Radzie Powiatu. Też nie miała do tego kwalifikacji. Obydwie te osoby łączy afiliacja z Prawem i Sprawiedliwością. Warto tu podkreślić, że poseł Czesław Hoc zapowiadał, że stanowiska w spółkach otrzymywać będą ludzie z uprawnieniami i kwalifikacjami, a nie jak w Platformie. Na zapowiedziach się skończyło, a ludzie PiS nie mogą przecież przymierać głodem…

Wydarzenia, o których piszemy, działy się w pierwszym kwartale 2021 roku. Informacje mamy od pracowników spółki „Holtur”. Otrzymaliśmy je anonimowo – imiona zostały zmienione. Część z naszych informatorów nie pracuje już w przedsiębiorstwie. – Nowa pani dyrektor i nowy pan kierownik, szczególnie pan kierownik, to ludzie, którzy niemal na niczym się nie znali. Wszędzie węszyli spiski. Wszyscy byli podejrzani. A prezes rozkładał ręce – mówi pan Paweł. Pytamy dlaczego. – Bał się posła Hoca. To było chore, bo mieliśmy fajną załogę, prezes też człowiek, ale ta paranoja była wręcz komiczna – słyszymy. Dlatego się zwolnił. W tej atmosferze podejrzeń i paranoi prezes Piotr Skaskiewicz robił remonty i przygotowywał spółkę na nowy sezon. – Przygotowywał to też za dużo powiedziane. Próbował, bo pani Basia, jak ją tu nazywamy, cały czas knuła. Nie wiedzieliśmy, czy się bać, czy płakać ze śmiechu – mówi pani Alina, ale do tych wydarzeń powrócimy później.

Spółka postanowiła rozebrać budynek kotłowni miałowej, który nie był jej już potrzebny. Do tego zadania postanowiono zatrudnić firmę Stefana Zakrzewskiego z Kołobrzegu. – Takie były plany, ale pan Bieńkowski podważył koszty i zasadność tego zlecenia. Stwierdził, że on może to zrobić taniej. To był taki wielozadaniowy gość, niby nie potrafił, ale jak przyszło co do czego, to był multifunkcjonalny – opowiada nam inny z pracowników. Z relacji pracowników i dokumentów, do których udało nam się dotrzeć wynika, że spółka przygotowała dla Bartosza Bieńkowskiego umowę w zakresie demontażu budynku kotłowni z dnia 15 lutego. Prace miały zakończyć się rekultywacją terenu do 30 kwietnia. Za wykonanie zadania Bartosz Bieńkowski miał otrzymać 40 tysięcy złotych brutto. Tyle, że nigdy tej umowy nie podpisał. Co ciekawe, w piśmie z 4 marca do zarządu spółki Bieńkowski twierdzi, że z prezesem zawarł „zlecenie ustne” na rozbiórkę, a wobec faktu, że nigdy nie otrzymał umowy pisemnej, to „definitywnie zaprzestaje dalszych prac”. Problem w tym, że w czasie tworzenia pisma w spółce trwało już postępowanie wyjaśniające, zakończone audytem.

- Otrzymałem polecenie, żeby w tej rozbiórce uczestniczyć. Nie mam do tego żadnych kwalifikacji, nie znam się, ale taki był czas, człowiek chciał pomóc. Robiłem to w godzinach pracy. Przygotowywaliśmy złom do wywiezienia – mówi kolejny z pracowników. Bartosz Bieńkowski, choć nie podpisał żadnej umowy ze spółką, działał w dawnej kotłowni. Pozyskiwał stamtąd złom, bo jak wynika z rozmów z pracownikami, do tego sprowadzały się ich działania. Do jednego ze skupów złomu w Kołobrzegu wywieziono kilka małych transportów. Faktury z powyższego zostały wystawione na spółkę. Był jednak jeszcze jeden, ostatni transport. – To był największy transport. Złom został załadowany i wywieziony na skup, a faktura została wystawiona na Bartosza Bieńkowskiego. Pieniądze nie trafiły do spółki – mówi nasze źródło zaznajomione z sytuacją i zaznacza: - Nie od razu.

Jak mówią nam pracownicy, gdy sprawa „wyszła”, w spółce zaczęły się dziać cuda. – Zaczęto zbierać haki na prezesa, bo prezes Skaskiewicz zaczął ten temat wyjaśniać. U nas to taka powszechnie znana tajemnica. No i jak zaczął to wyjaśniać, tak stąd zniknął. Tyle gościa było – mówi pan Grzegorz. Dlatego pracownicy przekazali sprawę naszej redakcji. – Żeby tego nie zamieść pod dywan. Oni uważają, że jak są w PiS to wszystko im wolno. To jest chore – uważa nasz rozmówca. Zarząd spółki zarządził kontrolę. Kontrola wykazała, że prace rozpoczęły się z polecenia kierownika Wydziału Technicznego i były przez niego nadzorowane. Materiały te wywożono na złom, co też miał nadzorować osobiście Bieńkowski. Podczas kontroli, zwrócono się do niego o wyjaśnienia. W dokumentacji spółki odnotowano: „Pan Bartosz Bieńkowski poinformował, że nie będzie odpowiadał na pytania z powodu pisania wypowiedzenia umowy o pracę w trybie natychmiastowym”. – Tyle, że jakoś to wypowiedzenie nie dotarło do góry i pan kierownik w najlepsze pracował dalej – słyszmy.

Z naszych źródeł politycznych wynika, że sprawa trafiła do uszu posła Czesława Hoca. Przekaz był prosty: niekompetentny prezes uwziął się na członków PiS zatrudnionych w spółce. Skaskiewicz był jednak konsekwentny. Kontrolę przeprowadził, a potem złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Powróćmy więc do pisma kierownika Bieńkowskiego. Twierdzi on, że otrzymał zlecenie ustne od prezesa. Tyle, że jest to pozbawione sensu, bo zarząd spółki umowy ze zleceniobiorcami zawierać powinien na piśmie, właśnie celem działania w interesie spółki. Dotyczy to zwłaszcza przypadków zawierania umowy z pracownikiem przedsiębiorstwa. Potwierdzają to nasi informatorzy. – To zlecenie miała zrobić zewnętrzna firma. Szybko i sprawnie. Ale pojawił się Bieńkowski, który miał to zrobić lepiej i taniej. Miał to zrobić poza godzinami pracy i własnymi siłami. Mógł oczywiście angażować nas, ale poza godzinami pracy. Było inaczej – mówi nasz informator. Zamiar był słuszny, gdyż jeśli pracownicy w godzinach pracy świadczyliby usługę innemu podmiotowi, to spółka płaciłaby dwa razy za to samo. Powstaje pytanie, jak spółka miała zapłacić Bieńkowskiemu na podstawie umowy ustnej? Tego nie udało się ustalić.

O sprawie napisaliśmy 30 kwietnia (przeczytaj). Bartosz Bieńkowski już wówczas nie pracował w „Holturze”. Ostatecznie, wpłacił do kasy spółki pieniądze, które pozyskał na skupie złomu na rachunku wystawionym na jego nazwisko. Jak wynika z naszych ustaleń, zapłacił także odsetki za dysponowanie tym kapitałem. – Problem w tym, że trzeba było o to stoczyć spór. Dobrowolnie to nie nastąpiło – słyszymy w Holturze. Ze stanowiska odszedł prezes. Co ciekawe, tuż po naszym kwietniowym artykule zadzwoniła do nas dyrektor Barbara Aściukiewicz, proponując materiały kompromitujące byłego prezesa w sprawach obyczajowych. Wyraziliśmy zainteresowanie. Radna PiS obiecała skontaktować się w tej sprawie, ale do tej pory nie zadzwoniła (minął ponad miesiąc). To znamienne, bo wraz z prowadzeniem kontroli, do różnych urzędów w Kołobrzegu wpłynęły anonimy pomawiające prezesa „Holturu”. Dotyczyły tych spraw, którymi podzielić chciała się Aściukiewicz…

W sprawie złomu z „Holturu” pytania zadaliśmy Bartoszowi Bieńkowskiemu sms-em 31 maja. Przez tydzień nie odpowiedział. Postanowiliśmy skontaktować się telefonicznie. Według niego, prace prowadził na wyraźne polecenie prezesa spółki. Chodziło o wykorzystanie pracowników, którzy w okresie epidemii nic nie robili, a tak mieli zajęcie. Bieńkowskiemu zależało wyłącznie na interesie spółki, żeby na tym działaniu nie wydawała ona niepotrzebnie pieniędzy. O prowadzonych pracach prezes miał być informowany i je akceptował. Były kierownik techniczny ze wszystkich pieniędzy się rozliczył i nie widzi żadnych problemów. Miał na to umowę ustną, która była dla stron wiążąca. W całej sprawie, nie ma sobie nic do zarzucenia.

Piotr Skaskiewicz, były prezes spółki, nie potwierdza słów Bieńkowskiego o łączącej go ustnej umowie ze spółką. Całość sprawy została opisana w kontroli, której wyniki otrzymała rada nadzorcza spółki. To cały komentarz z jego strony. Zapytana o wyniki kontroli przewodnicząca rady – Katarzyna Irena Korek, obecnie pełniąca obowiązki prezesa zarządu, poinformowała nas o przekazaniu sprawy Prokuraturze Rejonowej w Kołobrzegu. Pomimo usilnych starań, nie udało nam się ustalić na jakim etapie jest to postępowanie. W prokuraturze w Kołobrzegu otrzymaliśmy informację, że nie mają kompetencji do kontaktu z prasą, a w Prokuraturze Okręgowej w Koszalinie jej rzecznik nie odbierał telefonu.

Bartosz Bieńkowski jest obecnie dyrektorem Oddziału Rewita Mielno, spółki z udziałem Skarbu Państwa.

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama