A to miał być taki cichy koniec. Jakichś 20 członków Platformy Obywatelskiej w Kołobrzegu spotykało się na równie cichych spotkaniach, aby nie stać się przedmiotem politycznych kpin. To pozostałości po ponad 200-osobowej partii, do której jeszcze niedawno, za sprawą Szymona Hołowni, nikt nie chciał się przyznawać. Było tak źle, że Anna Mieczkowska, żeby zostać prezydentem Kołobrzegu w 2018 roku musiała iść pod szyldem będących obecnie przedmiotem kpin "Kołobrzeskich Razem". Dlatego, gdy nadarzyła się okazja, została liderem Ruchu Trzaskowskiego w naszym regionie, ale nikomu się tym nie chwaliła (przeczytaj). - I nagle wraca Tusk - śmieje się nasz informator. I dodaje: - Efekt Tuska działa, Platforma odzyskuje pływalność, a w Kołobrzegu już ją pochowali. Trochę za szybko.
Dlatego trzeba było przygotować szybkie zmiany. Ponieważ szefem Platformy miał zostać Tomasz Tamborski, traktowany obecnie jako śmiertelny wróg Mieczkowskiej, najpierw śmiano się, że zgasi tam światło, a potem nastąpił dynamiczny zwrot akcji. - Anna Mieczkowska nie chciała brać na siebie spraw partii, zbyt zaangażowała się w inne działania. Ale postanowiła zachować wpływy w Platformie. Dlatego na szefa partii promuje swojego człowieka. Obowiązkowo kobietę - mówi nasze źródło z PO. Już pisaliśmy, że tą osobą jest Anna Bańkowska. Ponieważ jednak w partii jest zbyt mało głosów, żeby nie wyszło śmiesznie, obie strony muszą ożywiać ludzi zawieszonych w prawach członków, którzy do tej pory nie płacili składek. - Kto ożywi więcej trupów, ten wygra - mówi kolejny działacz w PO, którym jest tym oburzony. Inne nasze źródło dodaje: - Sprawa wydaje się być przesądzona. Stronnictwo Mieczkowskiej jest silniejsze. I nie bez powodu, jeśli prawdą jest, że chce ona spełnić marzenia o parlamencie. Wtedy Bańkowska byłaby kandydatem na prezydenta - słyszymy.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że Anna Bańkowska, która swoją karierę zawdzięcza Platformie Obywatelskiej, nigdy nie wygrała żadnych wyborów. To partia pozwoliła jej zostać członkiem Zarządu Województwa. Tam ostatnio zasłynęła rolą w aferze Artura Dąbkowskiego, według naszych źródeł interweniując w Uzdrowisku Kołobrzeg. W tych wszystkich sprawach chcieliśmy spotkać się z Anną Bańkowską i porozmawiać, dając jednocześnie szansę na wyjaśnienie wątpliwości i towarzyszących im okoliczności. Do tej pory nie było żadnych problemów z komentarzami z jej strony. Okazuje się jednak, że teraz to niemożliwe, bo jak to stwierdziła członek Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego, po prostu nie ma czasu: "Szanowny panie redaktorze. Mój kalendarz jest wypełniony do 10 października włącznie. Jeśli znajdę wolny termin poinformuję niezwłocznie" - napisała w sms-ie Bańkowska. 1 września w tym kalendarzu było wręczenie teczki nowemu dyrektorowi LO. im. M. Kopernika i udział w uroczystościach 82. rocznicy wybuchu II wojny światowej: same czasochłonne i wymagające niezwykłego zaangażowania merytorycznego zadania etatowego członka zarządu. Na spotkanie z dziennikarzami czasu zabrakło. Do tematu powrócimy.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.