Współpracujący z naszą redakcją radny Dariusz Zawadzki porusza niezwykle ważne tematy: majówka i zapowiedzi imprez, zapewne ważne, ale czy wymagające aż felietonu wiadomości o bezdomności czy przemocy w rodzinie. I takimi sprawami zajmują się radni, bo te kwestie są poruszane na komisjach. Nasz radny publicysta mógłby skomentować na przykład rezygnację Ewy Pełechaty z mandatu radnej, pominięcie swojego nowego klubu w przyznawaniu szefa komisji, albo start Sandry Kilenik-Kałużnej w wyborach do europarlamentu. Takich zwykłych prostych spraw jest wbrew pozorom wiele każdego dnia i mam nadzieję, że i takimi kwestiami będą zajmować się radni, ale zajmować, a nie pisać interpelacje. Interpelacja jest niczym innym jak zapytaniem. Tymczasem wiele interpelacji sprowadza się do tego, że radni w imieniu obywateli informują prezydenta o problemach i potem prezydent problemy rozwiązuje. Albo i nie. A kto przypisuje sobie zasługi? Na to pytanie mogą odpowiedzieć czytelnicy i żywmy nadzieję, że w nowej kadencji rady miejskiej takich scen będzie mniej.

Napisał do nas czytelnik, który wysłał mi zdjęcie pojazdu dostawczego parkującego na parkingu przy ul. Budowlanej w okolicy wieży ciśnień. Szedł z wózkiem. Chodnikiem nie da się przejść, trzeba wjechać na trawę. Niby temat na "zapchaj dziurę". Ale zobaczcie: ile takich rzeczy irytuje nas w naszym mieście? Na tych parkingach, gdzie nie ma ograniczeń postoju pojazdów do 3,5 tony, trudno mieć pretensje do kierowcy, że zaparkował zgodnie z zasadami. Zmieścił się, pojazd nie wystaje na jezdnię. Ale nie ma przejścia na chodniku. Jaki z tego wniosek? Skoro chodnik jest za wąski, nie powinny tam parkować takie pojazdy. Ale parkują. I co?

Z tym parkowaniem na bakier z zasadami mamy regularny problem. Niby wszystkim zależy na porządku, ale jakby mieć likwidować Straż Miejską, to las rąk podnosi się w górę. Mamy coraz więcej nieruchomości, na których parkuje się w miejscach, gdzie parkować nie wolno. Pojazdy stają nie tylko na zakazach, ale przejeżdżają chodnikami, parkują wręcz na chodnikach (np. Unii Lubelskiej, Zapleczna, Giełdowa). A kto je stamtąd zabiera? A może uważacie, że to nie przeszkadza? Najbardziej bawią mnie znaki przy ul. Unii Lubelskiej czasowo ograniczające postój. I kto to kontroluje? Odpowiedź jest jasna: nikt. Ale są znaki i jest git.

Gdyby istniała kadrowo rozwinięta grupa kontrolująca parkowanie w mieście w Straży Miejskiej, sytuacja byłaby może inna. A tak, wyznaczamy kolejne zakazy, ograniczenia, dbamy o bezpieczeństwo, ale jak się te zakazy łamie, to co nam za to grozi? Ryzyko mandatu za parkowanie na miejscu niedozwolonym jest w Kołobrzegu akceptowalne, to znaczy graniczy z cudem. Takie kwestie obniżają zadowolenie obywateli z mieszkania w Kołobrzegu.

Być może w ramach kolejnego felietonu radny Dariusz Zawadzki dokona analizy różnych takich miejsc, albo poprosi mieszkańców o przykłady. Może też odpowie, dlaczego od lat to się nie zmienia. Idealny temat na interpelację...

Robert Dziemba