Ktoś z naszych Czytelników bez sięgania do internetu może coś więcej powiedzieć na temat Związku Inwalidów Wojennych RP? A ktoś zna ich zasługi dla Kołobrzegu? Nie? My też nie, ale będziemy mieli rondo nazwane imieniem tej organizacji, bo ta właśnie obchodzi 100-lecie swojego istnienia. Tak jak Polski Czerwony Krzyż, organizacja niezwykle zasłużona dla Polski i ratowania życia, ale jej członkowie nie wpadli na to, żeby w Kołobrzegu mieć swoje rondo. Za to członkowie Związku Inwalidów Wojennych RP wpadli i dostali poparcie. Najpierw inicjatywę poparł poseł Marek Hok. Potem sprawa trafiła na zespół ds. nazewnictwa. Tam przegłosowano ten pomysł jednogłośnie. Gdy zaczęliśmy pytać radnych, dlaczego tak głosowali, albo nie potrafili odpowiedzieć, albo, jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, bo "wnioskodawcy byli namolni". I radni dla świętego spokoju przegłosowali projekt. Skoro radni na zespole byli za pomysłem, to jak mówi Michał Kujaczyński, prezydent Anna Mieczkowska skierowała projekt uchwały pod obrady Rady Miasta. Zapomniał, że członkiem komisji jest zastępca prezydenta. Konsultacje społeczne nie były potrzebne i sprawa jest zamknięta. Wszystko wskazuje na to, że na czwartkowej sesji radni uchwalą, że rondo pomiędzy III etapem obwodnicy a ulicą 6 Dywizji Piechoty i ulicą Europejską będzie Rondem Związku Inwalidów Wojennych RP.

To kolejny potworek, który wychodzi z politycznego, a nie merytorycznego zespołu ds. nazewnictwa. Są tam co do zasady radni reprezentujący wszystkie kluby w Radzie Miasta, żeby za zamkniętymi drzwiami dyskutować określonej propozycje nazw, żeby potem nie dyskutować ich publicznie, bo jak usłyszeliśmy, komuś mogłoby być przykro. Tak to jest, gdy zamiast zdroworozsądkowego podejścia do kwestii nazw w Kołobrzegu podchodzi się do tego politycznie, żeby wszystkie kluby były usatysfakcjonowane.