Wraz z otwarciem restauracji, a także kolejną falą odmrażania gospodarki, turyści ruszyli po karty dań. I jak się okazuje, wielu z nich poraziły ceny nad polskim morzem. Dziennikarz Wojtek Stobba na Tweeterze zacytował Czeską Agencję Prasową, która przytacza sytuację właśnie z Kołobrzegu, "gdzie za dorsza z hranolkami trzeba zapłacić w Kołobrzegu 76 złotych". Sprawą zajął się także portal "Onet.pl"m który wskazuje, że obiad dla trzyosobowej rodziny ("zupa rybna za 19 zł, filet z halibuta za 49 zł, filet z dorsza za 39 zł, zestaw surówek za 10 zł, herbatę za 7 zł oraz małą wodę mineralną i sok – po 6 zł za każdy napój), rodzina zapłaciła 175 złotych.
Powstaje pytanie, czy to dużo, czy mało i jak te ceny kształtują się na tle innych kurortów, także za granicą. Po roku od nastania epidemii, Polacy mogli jeszcze nie zapoznać się z tym, ile kosztują rządowe reformy i drastyczny wzrost kosztów pracy. W wielu obiektach turystycznych i gastronomicznych nie ma ludzi do pracy. To także konsekwencje epidemii i strat, których polski rząd nie wyrównał wielu branżom. Jeśli ktoś decyduje się na posiłek w restauracji, nie może liczyć na to, że zapłaci za koszt złowienia ryby i jej usmażenia. W ten sposób, każdy może zrobić to w domu i będzie miał taniej. Oznacza to, że takie ceny po prostu są w restauracjach, w których być może na przykład obywatel Czech nie bywa...
Ceny te są także podobne jak w obiektach za granicą. Branżowe portale donoszą, że stan epidemii odcisnął swoje piętno w wielu kurortach i wzrost cen w stosunku rok do roku nie powinien dziwić.
Fot. P. Dawid
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.