Pisaliśmy po ostatniej sesji Rady Miasta Kołobrzeg, o jednym z najważniejszych punktów, jakimi zajęli się radni (przeczytaj). Chodzi o zmiany w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i działkę przy ul. Kościuszki, przy której miał powstać tak zwany pałac zdrojowy. Sprawa wlecze się już dekadę, bo radni nie byli do tej pory skłonni spełnić warunków inwestora. Tymczasem miasto przegrało sprawę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym (zobacz) i jest w sytuacji podbramkowej. Tyle, że dyskutując na sesji i podkreślając, że sprawy nie ma w sądzie, a roszczenia inwestora to jedno, zaś interes miasta to drugie, radni wywołali wilka z lasu. Jak udało nam się ustalić, 20 czerwca, w tym samym dniu co dyskusja radnych, do Sądu Okręgowego w Koszalinie został wysłany pozew inwestora przeciwko gminie Miasto Kołobrzeg. Pozew opiewa na niemal 210 mln zł.

Warto przypomnieć, że niektórzy radni najpierw podważali możliwość wygrania przed NSA przez inwestora. Miasto sprawę częściowo przegrało, a sąd z mocy prawa poprawił uchwałę za radnych. Teraz, część radnych ma swoją wizję sporu, a do tego doszli nowi radni, którzy, przynajmniej na razie, przyglądają się temu nowemu dla nich tematowi. Jak mówią nasi rozmówcy, teraz będzie można patrzeć na ten temat z nowej perspektywy 210 milionów złotych. Co prawda, powód złożył wniosek o częściowe zwolnienie z opłaty sądowej i to będzie przedmiotem decyzji sądu, natomiast pierwsze efekty ostatniej dyskusji na sesji już są.

Sprawa jest niezwykle trudna, dlatego, że radni nie chcą iść na rękę inwestorowi z winy błędu urzędników. Tyle, że błąd może naprawić tylko rada, bo powód ma roszczenia wobec miasta, obejmujące zakresem kompetencji decyzyjność nie prezydenta, ale rady miasta. Przedstawiciela powoda w Kołobrzegu spotkał jeden z kołobrzeskich radnych, który został poinformowany o sprawie. Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie od naszego rozmówcy, miasto sprawy raczej nie wygra. - Z drugiej strony jest kwestia ładu w strefie uzdrowiskowej. Nie można ulegać naciskom pism procesowych - wzdycha. Inny nasz rozmówca dodaje, że być może trzeba zapłacić kilka milionów odszkodowania, a nie niszczyć ważne miejsce w strefie uzdrowiskowej, tylko dlatego, że popełniono błąd, a teraz za cenę jego naprawienia ktoś miałby dostać nie tylko wszystko czego chce, ale także to, czego nie chcą mieszkańcy.

Jak mówi Paulina Żupaniec, kierownik Biura Prezydenta Miasta, magistrat pozwu nie otrzymał, na razie wpłynęło tylko zawiadomienie o złożenie takiego pozwu, więc nie ma się do czego odnosić.