Jak zjeść ciastko i mieć ciastko? W odpowiedzi na to pytanie radnym opozycji nie przeszkadzał dziś przewodniczący Ryszard Szufel. Było ciekawie...

Ryszard Szufel jako przewodniczący Rady Miasta słynie z pluralizmu i niezwykle kulturalnego prowadzenia obrad. Niektórzy to skrzętnie wykorzystują. Opozycja zrobiła się nad wyraz aktywna, ale dziś miejscami zahaczało to o śmieszność. Zresztą, w ogóle można zaobserwować spóźnione, tak jak tegoroczna wiosna, reakcje radnych. Hitem dzisiejszej sesji było nazwanie parku i skweru, a także powołanie miejskiego konserwatora zabytków. Zaczynając od tego ostatniego, opozycja, a wraz z nią także Dariusz Zawadzki z PO, co chwila zgłaszali uwagi na temat tego, że taki urzędnik pod władzą prezydenta nie będzie bezstronny, że będzie wspierał biznes, że będzie rodził koszty, że powiększy aparat biurokratyczny i rozciągnie procedury, itd. Gdy się prześledzi konferencje opozycji i posłucha, jak apeluje o wspieranie lokalnej przedsiębiorczości, wydawanie dodatkowych pieniędzy na procedury i badania dla dobra mieszkańców, to można mieć wątpliwości, o co tak naprawdę chodzi. Radnych próbowała przekonać Ewa Pełechata, ale jej nie wyszło. Radni większością głosów odrzucili projekt uchwały.

Wcześniej, opozycja ćwiczyła sobie na projekcie finansowanym ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Radny Kalinowski w związku z planowanymi inwestycjami, miał znowu pretensje, że czegoś nie wie on, albo na przykład zespół rowerowy, którego jest członkiem. Radni mieli pretensje, że oto jest projekt, są zmiany w budżecie, bo są środki finansowe do uzyskania. Kalinowski martwił się, czy wniosek jest dobrze napisany, bo potem nic nie da się zrobić, a co nagle to po diable. - Jesteśmy najważniejszym organem w tym mieście - grzmiał radny opozycji, żądając jeszcze więcej informacji na temat podejmowanych działań przez miasto. Radny Andrzej Mielnik w ogóle wyśmiał jakiekolwiek konsultacje, które w sprawie projektu obiecuje miasto, bo projekt ma być złożony do 17 czerwca. I choć skarbnik Grzegorz Czakański tłumaczył kwestie związane z ogólnością wniosku jego większą mobilnością i uwarunkowaniami negocjacyjnymi. Ostatecznie, po długiej dyskusji i wyrażeniu fali krytyki, radni jednogłośnie zagłosowali za projektem uchwały.

Wesoło było także podczas głosowania nadania nazwy parkowi za Regionalnym Centrum Kultury nazwy Park Teatralny, a także skwerowi przy bindażu nazwy Skwer Koncertów Porannych. Są to przedwojenne nazwy tych miejsc i takie też było uzasadnienie do projektu uchwały. Ale opozycja i w tym widziała podstęp Platformy Obywatelskiej. Pytano więc, czy na skwerze będą koncerty, a w parku przedstawienia. Co ciekawe, nikt nie pytał, czy w Parku Żeromskiego ktoś czyta "Ludzi Bezdomnych", a w Parku Fredry wystawa się "Zemstę", ale przecież to tylko drobny szczegół retoryki, której ofiarą stał się sam szef Klubu "Razem dla Kołobrzegu" Henryk Bieńkowski: - Mieszkańcy wypowiadają się tak trochę groteskowo na temat takich pomysłów - uzasadniał swoją krytykę były prezydent miasta, po czym stwierdził, że on wstrzyma się od głosu, Dorota Oyedemi i Cezary Kalinowski również. - Witam. Obie nazwy są neutralne politycznie, brzmią interesująco, więc jestem "za". Pozdrawiam. Dorota Oyedemi - taką treść e-maila od radnej opozycyjnej odczytał zastępca prezydenta Andrzej Olichwiruk. Ostatecznie, nazwy parku przeszły, podobnie jak nazwa skweru imienia doktora Maja.

Następna sesja odbędzie się za tydzień. Wówczas nie będzie już tak śmiesznie, bowiem radni zmierzą się z projektem studium dla Kołobrzegu. Zapowiada się prawdziwa batalia.