Wielkie napięcie w oczekiwaniu na jutrzejszą sesję Rady Miasta. Prezydent chce głosować uchwałę dotyczącą granic stref w uzdrowisku.

O problemach miasta ze statusem uzdrowiska i groźbą jego utraty już pisaliśmy (przeczytaj). Teraz sprawa uchwalenia granic stref uzdrowiskowych stanie na Radzie Miasta. Jak udało nam się ustalić, są czynione bardzo duże naciski na radnych, gdyż rządząca miastem Platforma Obywatelska nie jest jednomyślna w projekcie uchwały prezydenta Janusza Gromka, a żeby projekt stanął na sesji, musi to poprzeć 11 radnych. Dlatego w trybie awaryjnym przewodnicząca Rady Miasta zwołała na wtorek na godz. 9.00 spotkanie w celu wypracowania w miarę jednolitego stanowiska. Około 9.30 ma też zebrać się klub PO. - Chcemy skonsolidować radnych w celu działania na rzecz miasta - mówi przewodniczący klubu PO, Wiesław Parus. - Minister zdrowia postawił nam ultimatum i jakoś ten problem trzeba rozwiązać, a ponieważ szykuje się bardzo długa sesja, spotykamy się wcześniej, aby sprawdzić, jak bardzo rozbieżne są stanowiska. Tym bardziej, że ten temat nie stawał oficjalnie na komisjach.
Z przekonywaniem może być jednak problem. - Obecny przebieg granic stref uzdrowiskowych, gdzie do strefy C zaliczono m.in. centrum miasta i 3 miejskie parki jest nie do zaakceptowania. - argumentuje Jacek Woźniak, radny SLD. - W klubie SLD dyscypliny nie będzie, każdy głosuje zgodnie z własnym sumieniem, bo to jest zbyt poważna sprawa, żeby próbować łamać ludziom kręgosłupy. Liczyłem, że po odrzuceniu 2 miesiące temu zdecydowaną większością głosów proponowanej wersji uchwały, dojdzie do spotkania w celu zawarcia jakiegoś kompromisu. Do takiego spotkania nie doszło, dlatego organizowanie godzinę przed sesją jakiegoś nieformalnego spotkania nie ma sensu.
O naciskach mówi nie tylko radny Jacek Woźniak. Także z innych stron dochodzą głosy, że w sprawie panuje ogromne napięcie i chodzi o wpływy lokalnych biznesmenów. - Stawia się nas pod ścianą - uważa radny Artur Dąbkowski. - Ja tego nie rozumiem, że do czegoś takiego w ogóle można było dopuścić. Przecież prezydent znał stanowisko rady i nic z tym nie zrobiono. A teraz na gwałtu rety sprawa ma trafić pod obrady. I co, winę mają ponosić radni?
- Wychodzi na to, że radni chcą bardziej chronić uzdrowisko niż minister - uważa radny Andrzej Mielnik. - W operacie uzdrowiskowym powinny być strefy uzgodnione z radą, a takiego uzgodnienia nie ma. I teraz jest problem.
Wtóruje mu radny Henryk Bieńkowski. - Jest akceptacja dla starych stref, co do nowych granic ustalonych przez prezydenta radni już się wypowiedzieli - uważa były prezydent Kołobrzegu. - Prezydent miał 2 miesiące na to, żeby przywrócić stare granice stref, akceptowalne przez większość.
Podobne zdanie wyraża radny PO Dariusz Zawadzki: - Projekt podziału miasta na strefy A, B i C przy zwiększeniu strefy C, w tej formie uważam za mało przemyślany. Projekt jaki nam się proponuje, skłóca poszczególne środowiska. My powinniśmy w takich sprawach wznieść się ponad podziały i szczegółowo omówić problem. Myślę, że dobrym jest pomysł, który został  zaproponowany, aby  temat opracować albo na sesji nadzwyczajnej, albo na wspólnym posiedzeniu wszystkich komisji Rady. Bywały w sytuacjach szczególnych takie spotkania. Ponieważ strefy wzbudzają kontrowersje, powinniśmy wypracować kompromis.
Wychodzi więc na to, że jeśli prezydent nie znajdzie 11 głosów, to szykuje się jutro bardzo ostra konfrontacja pomiędzy wizją uzdrowiska a interesami potężnego lobby, które ma określone plany na zagospodarowanie Wyspy Solnej.