Plan zmniejszenia zużycia energii o 10 procent przez wszystkie samorządy został ogłoszony przez szefa polskiego rządu już prawie dwa tygodnie temu. To naturalne posunięcie. Co trzeba zrobić jak prądu brakuje, a może węgla, z którego ten prąd powstaje? Oczywiście zmniejszyć zużycie. Na to wpadłby każdy przedszkolak. Rozwiązanie szybkie, w swojej prostocie niemalże genialne. Moja siedmioletnia wnuczka zaproponowała podobne, dobry miesiąc przed konferencją premiera, gdy podczas rodzinnego spotkania dyskutowaliśmy nad cenami energii. Brawo Panie Premierze!

No i teraz po – przypomnijmy – wystąpieniu premiera sprzed dwóch tygodni, zagadki zamiast się wyjaśniać, zaczęły się mnożyć. Otóż za słowami szefa rządu nie poszły żadne formalne rozporządzenia. Zapowiedziana data wprowadzenia ograniczeń, czyli 1 października, zbliża się wielkimi krokami. Nikt nie wie, co konkretnie autor miał na myśli, no bo przecież 10 procent należy policzyć w stosunku do czegoś, na przykład do zeszłego roku, zeszłego miesiąca albo jeszcze innego – dowolnie wybranego okresu. Jak się czytelnicy spodziewają, to zupełnie inne liczby i wartości.

W dodatku 10 procent równo dla wszystkich, jak w poprzednim systemie, to rażąca niesprawiedliwość dla tych, którzy tak jak Kołobrzeg tną koszty i robią oszczędności od lat. Ten, kto nie oszczędzał łatwo teraz wyciśnie 10 procent. Podam przykład. Mamy w mieście latarnie ledowe, które nie zużywają dużych ilości prądu. Nawet jak na głównych arteriach po godzinie 23.00 wyłączymy co drugą lub trzecią – zużycie spadnie jedynie o około 2 procent. Na pewno nie wyłączymy światła całkowicie. O tym mogę zapewnić tu i teraz. Brak oświetlenia ulic i chodników uważam za niebezpieczny i niedopuszczalny.

Czekając na rozporządzenie regulujące oszczędności w zużyciu prądu, które (obym była złym prorokiem) ukaże się pewnie 30 września z mocą obowiązującą od 1 października, wraz z moimi zastępczyniami przygotowałyśmy taki awaryjny plan. Oprócz oszczędności w oświetleniu ulicznym, ofiarami cięć premiera staną się iluminacje kołobrzeskich zabytków i pomników, oraz czego najbardziej żałuję - kołobrzeskie lodowisko. Niestety lodowisko jest bardzo energochłonne i jeśli chcemy choć zbliżyć się do magicznej liczby 10 procent, wyłączenia lodowiska uniknąć się nie da. Do tego po 23.00 zgasną światła w nadmorskich parkach. I choć to wszystko nadal nie wystarczy żeby spełnić deklaracje premiera, dalszych planów już nie ma. Może któryś z wielu rządowych doradców, albo któryś minister włączy trzeźwe myślenie. Wystarczy zrezygnować z horrendalnych zysków państwowych spółek energetycznych. To pozwoliłoby przedsiębiorstwom i mieszkańcom, a także samorządom na złapanie, jakże potrzebnego oddechu.

Anna Mieczkowska